A teraz mój rachunek sumienia.
Działkę dostaliśmy w tym roku. Co więc z M. zrobiliśmy? Oczywiście nakupiliśmy nasion i roślin, aby pouzupełniać rabaty, no i wysiać warzywa i kwiaty.
W praktyce okazało się, że zaczęliśmy myśleć zbyt późno... koniec marca to trochę późno na niektóre wysiewy do inspektów. Tym zresztą zajmował się wyłącznie mój M, bo ja nie miałam zupełnie czasu. Wiele siewek nawet nie wzeszło - użył ziemi uniwersalnej. Dopiero tu na forum przeczytałam, że należy używać specjalnej ziemi. Ta uniwersalna jest najgorsza z najgorszych - po niedługim czasie wygląda jak czarna bryła...
Rośliny, które maniakalnie kupowaliśmy zostały wstawione w ziemię, ale był to niezły maraton. Powinniśmy najpierw przygotować miejsca na zasadzenia - wypielić co najmniej 30 cm w głąb, a potem kupować zielsko.
Nasion kwiatów nie zdążyliśmy jeszcze wysiać i już widzę, że poczekają do przyszłego roku...
Reasumując: najpierw sprawdza się stan ziemi - to, że wygląda na zadbaną nie znaczy się, że taka jest. Mój tata bowiem ją przekopywał wyciągając chwasty, jednak mnóstwo korzeni pozostawało pod powierzchnią...
Dopiero gdy się to zrobi, można pomyśleć o roślinach. I raczej należy się skupić na jednym miejscu, potem na drugim itd...
Kolejny błąd - zanim nie przestudiowałam forum i zanim sama nie odkryłam jak działa wyżej wspomniany podagrycznik, pieliłam. Pieląc wysadzałam nieznane mi rośliny w jedno miejsce (rozsadnik), aby gdzieś mogły przez ten sezon porosnąć... Doszłam jednak do tego, że przesadzałam je wraz z podagrycznikiem - nie przyszło mi do głowy, żeby obejrzeć korzenie. Po prostu na łopatę kawał bryły, kopanie dziury, wsadzanie i koniec.
Czyli dziada rozniosłam. Na szczęście nie zdążył się zadomowić jeszcze - sądzę, więc w najbliższym czasie zrobię z nim tam porządek. Mój tata też zauważył sam z siebie, obserwując moje poczynania, że robił dokładnie to samo:(
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - zabawa z podagrycznikiem wiele mnie nauczyła... a przede wszystkim obserwacji tego, co jest pod spodem. Tak więc pieląc grządkę z miętą - miejsce, gdzie powstanie zielnik - już wiedziałam, że mięta powinna mieć "ogranicznik" pod ziemią i niekoniecznie super głęboki, bo korzenie są płytko. Jakaż dumna z siebie byłam, jak przeczytałam tu u Was, ze tak właśnie trzeba zrobić. Dumna, że sama do tego doszłam...
Mamy na działce sosny (leśne), które formujemy - ja myślałam, że skrzyp, to małe sosenki:) Mądra ja...

Załamana byłam, ze nie dam rady i nam się las zrobi... Nie śmiać się, proszę...
W tym sezonie odkryłam, że mój tata na wiosnę zwapnował i nawiózł rabatkę z rododondrenami. Strasznie chorowały... Ale chyba wychodzą na prostą. Widzę pąki... a się nie zapowiadało.
Do rododendronów wysadziłam hortensję przed Zimną Zośką - nie okryłam:( Dopiero potem poczytałam głupia ja! Przemarzła... Na szczęście wsadzona była za głęboko, bo ledwo wystawała w ziemi po tym jak chorym RD dodaliśmy torfu i kory. Jeden liść więc przetrwał i dziś widzieliśmy, że zaczyna odbijać:)
Wysadziliśmy dziesięć lat temu sosny leśne na działce. Część na szczęście tata kiedyś zlikwidował (jeszcze zanim kara groziła - żeby nie było) Teraz jest ok. Są trzy. Jednak dla mnie o jedną za dużo, ponieważ obok też rosną dwie jabłonki, a ja tam chciałam drugą magnolię...

Niestety ta sosna jej zabierze światło, nawet przycinana...
Do tej pory żyłam w błędzie. Myślałam, ze magnolię sadzimy i już. Że nie trzeba nawozić. Ma dziesięć lat. Kwitnie nam ładnie, ale sądzę, że byłaby dużo piękniejsza, gdybyśmy dali jej torfu i kory, oraz nawozu:) Co też uczynię po raz pierwszy w ten weekend! Niech ma. Jej też się należy...
Założyłam "skalniaczuniek" i od razu przeniosłam na niego podagrycznik

Trzeba będzie rozbierać...
Na razie tyle. C.D.N. - jeśli oczywiście nikt nie ma nic przeciwko temu:)
Pozdrawiam serdecznie!
Czytam regularnie. Piszę dużo rzadziej.