Cóż, na własnej skórze -a właściwie we własnym ogródku-przekonałam się, jak długa jest żywotność holenderskich tulipanów.
Tosiu szkoda, że nie potrafię zrobić porządnego zdjęcia całego drzewa czereśniowego. Jest w tej chwili zachwycające. Dzisiaj zaszalała wiśnia, ta duża

cała w bieli. Nektarynka ma kwiatki w kolorze majtkowego różu. Kolor, którego nie lubimy nigdzie...poza ogrodem
Tadek z mojego doświadczenia wynika, że zanik tulipanów to kwestia odmiany. Wszystkie botaniczne i "stare" przetrwały, a nawet się rozmnożyły. Pięknie, w kępce kwitną również te, które sadziłam jesienią. Reszta padła lub zostały marne niedobitki, a miałam ich naprawdę sporo. Wiesz, one nie są hodowane, a
produkowane, co chyba wyraźnie wskazuje ich krótkie życie. Producenci muszą z czegoś żyć
Jadzia no właśnie

poczytałam u Ciebie i zaczęłam rozgrzebywać puste miejsca, gdzie powinno być coś kwitnącego. I faktycznie, cebulek brak albo podgnite resztki, łupiny zostały. A najdziwniejsze, że rosnące blisko lilie też podgniły
Ania dobrze, że mam cebulowe w koszyczkach, łatwiej będzie mi wykopywać te tulipanowe trupy. Nic ich nie zjadło, taką mają genetyczną żywotność. Należy je traktować, jak jednoroczne, maksimum dwulatki. Z moich ubiegłorocznych śliczności nie zostało prawie nic, albo nie pokazały się wcale, albo same liście, albo pojedyncze pokraczne
Za to prymule się mnożą i ani myślą o zasychaniu, czy gniciu
I wielce zaskoczyła mnie Betty, wcale w nią nie wierzyłam
