Mój fikus od kilku miesięcy poważnie choruje. Najpierw zrzucił połowę liści po zakupie (w sierpniu), ale uznałam że to normalna reakcja na zmianę warunków, ewentualnie troszkę zbyt obfite podlanie. Prawdziwy problem zaczął się w listopadzie. Liście nie tylko dalej spadały, ale również na tych, które pozostały pojawiły się ciemne przebarwienia, jakby zacieki (jakaś choroba grzybowa??). Chore liście zwisały pionowo w dół, a po dłuższym czasie usychały i zostawały na roślinie. Obecnie zdrowe liście można policzyć na palcach... Po prostu tragedia... Nie wiem czy to może być efekt tego, że w pomieszczeniu w którym przebywa w zimie panuje temperatura 4st. (zimą nieczynne biuro)? Czy to, że stoi przy północnym oknie też może mieć wpływ? Albo po prostu złapał choróbsko... Naprawdę nie wiem co powinnam zrobić, już przestałam się łudzić, że odbije sam z siebie. Opryskałam środkiem na bazie olejku herbacianego, bo taki miałam akurat pod ręką, pewnie bez chemii się nie obejdzie, tylko jaką powinnam zastosować? I czy to w ogóle może coś dać, jeśli roślina wygląda już tak, jak na zdjęciach??
Z góry dziękuję za wszelkie porady.
