KOCHANIII!!! Bardzo, bardzo dziękuję za wizyty, których nigdy dosyć

Nie nadążam ostatnio sama ze sobą, ale na Forum zaglądam często choćby przez pocztę. Ale dzisiejsze popołudnie należy do wizyt w Waszych wątkach
Ostatnio mówiliśmy o eszewerkach i temat za chwilę powróci.
Moniko - zgadzam, się, one naprawdę potrzebują tylko słońca, powietrza, wody i świętego spokoju. W sumie gdyby nie to, że jak się te rozetki zaczną rozrastać, to trzeba im poświęcić nieco uwagi, by nadać jakiś kształt, to mogłabym mieć ich więcej. Miałam, i to około 40 sztuk, ale ostały się tylko te i niech tak zostanie
Jacku - na niektóre nie trzeba czekać do wiosny
Lucy!!! No Ty mnie kiedyś tą swoją "uważnością" do rozlania kawy doprowadzisz! Najpierw wychwyciłaś literówkę, gdy napisałam że nie mogę się "schlać" by zrobić zdjęcia. Miało być schylać! Teraz..."PADŁY" miało być, nie "pały", ale tak to jest, jak człowiek leci z głowy z torpedującymi myślami

A swoją drogą tak to wyszło, jakbym z pałą nad nimi stała i kazała ładnie rosnąć. No jest to jakiś sposób, nie powiem...
Małgosiu - dziękuję za miłe słowa

eszewerki zimuję zwyczajnie, na parapecie, ale dość szybko wystawiam je na zewnątrz. W zasadzie tak samo traktuję eszewerki jak i grubosze. Podobnie długo na zimnie, podobnie szybko na dwór, nawet na początku marca. I podobnie oszczędnie z podlewaniem. I im mniej im uwagi poświęcam, tym lepiej się rozrastają.
Piotrze - aaaa, yyyy, wysiewy mówisz... yyyy... no były, pamiętam...
I niby coś tam nawet wyrosło
Tyle, że niespodziewanie poprzez zostawienie drabiny moja mała kotka miała dostęp do siewek. Zobaczyłam to za późno i zdążyła wyjąć kilka nazwówek z pudełek i teraz będę musiała zrobić kilka przesunięć, by te "bezimienne" rosły sobie w osobnych pudełkach, bo też część powschodziła, część padła, ale ogólnie nie narzekam. Jak uporządkuję, to oczywiście pokażę
Arku, Grażynko, Kuba, Agnieszka, Danusia - bardzo dziękuję za miłe słowa!

Zarówno pod względem lakunosy, jak i kapustek. Dla mnie najpiękniejsze eszewerki ma Beata (bebos), ale zostawiłam sobie tych kilka, bo może uda się zrealizować kiedyś moje marzenie o rozetkach na pieńku...Zobaczymy, na razie niech rosną.
No ale skoro jesteśmy przy eszewerkach, to aż z dumy puchnę, bo mam debiut

Zakwitła mi piękność malutka jeszcze -
Echeveria carnicolor...ale niestety nie mam pewności jaka forma. Nazwówka wyblakła w tym miejscu i mam problem, ale myślę ze chwilowo i dojdę, co ona dokładnie za jedna

Na razie wygląda tak:
Ale to nie wszystko, bo całkiem niedawno, jako że są upchane na zimowisku i nie zauważyłam wcześniej, zakwitła - a właściwie przekwita już -
Euphorbia milii, ta prawdziwa, którą mam z Madagaskaru. Rośnie z niej cudowny krzaczek, ale złapałam jej kwitnienie - właściwie to, co już przestawało nim być
No i jest kilka jeszcze obietnic, ale sobie poczkamy, co będę się teraz radować
W każdym razie bardzo Wam dziękuję za wizyty. Czas, praca, dzieci i ich zajęcia, dodatkowo jeszcze działalność z dziedziny charytatywności pochłania mnie bardzo, toteż i nie jestem tu tak często, jakbym chciała, ale jestem...No, chyba że nie będę
Henryku - wielkie dzięki za jedne z najcieplejszych słów, jakie dane mi było otrzymać
Lecę pooglądać Wasze wątki i do następnego razu!
