" Siekierezada" albo poznańska masakra piłą mechaniczną...
Opowiem po kolei, może mi ulży... 7 lat temu, gdy zakładaliśmy ogród , kupiłam i osobiście przywiozłam( Seicento !) 3 -y metrowe daglezje.Już pominę , jak to je oglądałam i wybierałam , doprowadzając pana ze szkółki przy Lasach Komunalnych do furii, bo takie musiały być równiutkie i śliczne... I były.Potem sprzedawcy się śmiali, że zamierzam je przewieźć takim małym autem ! Przewiozłam ! Posadzone rosły nam pięknie i szybko, aż do tego roku...Pamiętacie te kilkudniowe wichury pod koniec zimy ? No właśnie . A u nas nic się nie połamało, nic nam wiatr nie urwał( znajomym porwało bramę !) tylko to... Trzy rosnące obok siebie drzewa pochyliły się wtedy na oddalony ok. metra płot. Nie wiedziałam , co z tym zrobić,wyglądały nieładnie. Przywieziony na konsultacje fachowiec pokręcił głową : musiałby założyć kilka solidnych naciągów, które przez dwa , trzy sezony być może naprostowałyby drzewa, ale nie wiadomo na jak długo...Okazało się ,że daglezje mają stosunkowo płytki system korzeniowy, który dodatkowo " rozleniwiło" istniejące w ogrodzie nawadnianie- drzewa dobrze rosły ale korzenie ( co potwierdziło się przy wycinaniu) miały płyciutko i niewielkie jak na tak duże drzewa. Nie zdecydowaliśmy się więc na " prostowanie" nie gwarantujące powodzenia ...a daglezje położyły się tymczasem całkiem na płocie , grożąc jego przewróceniem...
Wyglądało to tak :
Podjęliśmy decyzję o ich wycięciu.A nie jest łatwo wyciąć, wyrudować korzenie i wywieźć trzy kilkumetrowe drzewa. I właśnie dziś miał miejsce ten akt barbarzyństwa!!! W efekcie pozostał mi pusty , paskudny placyk, z którym trzeba będzie coś zrobić . Może ktoś z Was ma pomysł- jakiś ładny, rozłożysty krzew, drzewko, ok. 1,5 m wysokości? Nie chcę wyższego, bo poprzedniczki mocno zacieniały taras. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.
Proszę czytających o wyrozumiałość- wywód jes tprzydługi ale i emocje towarzyszące całej " operacji" niemałe !