Haniu,
dzisiaj na razie bezdeszczowo, ale potworna parówa, więc chyba na wieczór coś się szykuje...Tfu, tfu,..
A tegoroczne ślimory u mnie też wielkości wielorybów.
U mnie w piwnicy potworna wilgoć, a przez parę poprzednich dni woda wybijała przez kanaliki odpływowe.
We Wrocławiu jeszcze nie jest najgorzej (chociaż w 97 Krzyki były w stosunkowo dobrej sytuacji - one są chyba położone najwyżej we Wrocku), dramatyczna sytuacja jest w Kotlinie Kłodzkiej, słyszałam, że jest gorzej jak w 97.
Dobrze, że u Ciebie jest bezpiecznie, przynajmniej ten kataklizm Cię ominie. Ja kibicowałam Twoim zmaganiom z tegoroczną zimą...
Aniu,
moja juka rośnie sobie jako soliter na środku trawnika i żadnej roślince nie zagraża, więc na razie cieszę się jej okazałym kwiatostanem, chociaż do wielkich wielbicieli tej rośliny nie należę...To był prezent, bo sama bym nie kupiła.
Magdo,
mnie wczorajsze burze szczęśliwie ominęły, ale dzisiaj jest tak parno i gorąco, że ani ręką, ani nogą...
Na razie nie wychodzę na ogród, bo tam 30 w cieniu, w domu jeszcze trochę chłodniej. Dzisiaj na obiad zrobię chłodniczek litewski wg przepisu mojej teściowej, ale wczoraj Ewelinka też podawała fajny przepis. W taką pogodę schłodzona zupka jest mniam, mniam.
Ewuś,
nie mam wielkich doświadczeń z jukami, ale chyba -niestety - na pierwszy kwiat trzeba dość długo czekać.
Zresztą ja, choć z natury jestem bardzo niecierpliwa, w ogrodzie nauczyłam się czekać. Czasami tylko jak mi jakaś roślinka za długo nie kwitnie, to na nią nakrzyczę...
Ciągle kwitną tylko te popularne liliowce, szlachetne w pąkach...
Za to różyczki kwitną dzielnie, zwłaszcza te, które były chociaż troche osłonięte od deszczu
