Do zdjęcia postawiłam na drapaku moich kotów na tle dwóch ścian.
A tak na co dzień stoi na parapecie południowego okna i dzięki temu owoce ładnie dojrzewają. Nie sa pryskane (bo z moich kwiatów) i jak opadną, to dodam je do herbaty. Są przeraźliwie kwaśne.
Podlewam tak co 5 dni. Nie wiem, czy nie za często. Powierzchnia podłoża szybko przesycha, ale tak naprawdę nie wiem, co dzieje się na dnie plastikowej doniczki.
Ja też teoretycznie mógłbym trzymać w domu, mam południowy pokój z wielkim oknem , a grzejnik tylko w jednym końcu pokoju, tak, że część tego okna jest miejscem dość chłodnym. Niestety ta część zajęta jest już przez roślinki żony. Ale ogólnie mam chyba w mieszkaniu suche powietrze, poza tym cytrusy są już dość duże i stoją w niezbyt pięknych doniczkach (żona by ich nie wpuściła w takich do domu). Żeby na nie popatrzeć muszę schodzić do piwnicy.
To jest loteria z tym zrzucaniem lisci . Fakt zmieniły miejsce zamieszkania i nie wiadomo w jakich warunkach stały , w jakiej temp .
Czy utrzyma pąki wątpię ale to sie okaże w ciągu max 3 tygodni