Witajcie. Dzięki za wpisy.
Wymiotło mnie ostatnio kompletnie i przyznam, że próbowałam parę razy sklecić notkę, ale nigdy nie docierałam do końca. Z resztą, n iezb yt mam o czym pisać. Dalej tkwię w domu z chorym dzieckiem, nie pamiętam kiedy byłam na działce, a szkoda, bo bardzo bym chciała.
Niestety młoda z przeziębienia pierw przeszła w okropony kaszel, a potem jak już wydawało się że jest ok to dostała zapalenia ucha. Śpimy więc w kratkę, bo w nocy co pół godziny jest pobudka z płaczem tak więc ciągle brakuje mi werwy, bo jedyne co mi się chce to spać.
Przeglądam sobie więc dyski i znalazłam trochę wspominków ogrodowych. Jak transformowała się miejska działa pokazywałam już wiele razy to teraz może czas na kilka pstryczków ze wsi.
Jeszcze parę lat temu ( foty, które pokazuję są od 2014 do teraz) wiejska działka była baaardzo dzika . Ogólnie jak wiecie nie ingerujemy w naturę stąd też nikt nigdy działki nie organizował jako tako i nie zmieniał szyku naturalnie ustawionego.
Dopóki nie wkroczyłam tam ja
Poznajecie?

Tak. To jest plac za domem od strony sąsiadki, dokładnie ten z tipi i moimi grządkami kwiatowymi.
Rosło tam kilka ogromnych drzew, które straszyły latami i w największe wichury przytulały się do domu. Najgorzej z tego wszystkiego wspominam modrzewie,z wiadomych względów i oddycham z ulgą, że ich tam nie ma. Oczywiście z każdego kawałeczka coś powstało - pniaki poszły na ławki i siedziska, a mniejsze w rębak na śćiółkę.
Waldemar po raz kolejny zasłużył na tytuł psa-ogrodnika i przyczynił się do oczyszczenia terenu poprzez kopanie.

Niestety, ostatecznie pniaka po modrzewiu nie udało się usunąć, choć wszyscy próbowali, tak więc został i jest po dziś dzień.
Tworzenie grządki chyba zainaugurowało wsadenie tam pigwowca, ale wtedy o grządkach jeszcze ciężko było mówić...

Prace z drewnem zajęły dużo, ale za ich sprawą siadamy sobie dziś na ławeczkach przed domem i wąchamy kwiaty.
Tak nasze ławeczki wyglądały właśnie przed obróbką ;)
Tu przypominam sobie, że kiedyś tę skarpę usiłowałam zagospodarować. Zasadziłam tam kilkadziesiąt krzewików wrzosu i tuzin innych roślin przytaszczonych z leśnych wysypisk. Wysypywałam korą i rosłoby mi to pięknie gdyby wiosną nie spłynęło z roztopami
Ale rośliny ze mną zostały, w późniejszych latach przeniosłam je za dom i tam zaczęłam tworzyć nowe grządki układając kamienne półki i nadsypując je ziemią. To właśnie zaczęło tworzyć moje grządki kwiatowe. Wrzosy utrzymały się tylko 4-5szt ale cała reszta rozrosła się i teraz zdobi nasze skarpy.

I mówię całkiem poważnie - większość roślin, które dotychczas rosły na grządkach prynosiłam z dzikich wysypisk w lesie. Dorobiłam się dzięki temu kilku odmian mięty, traw, niezapominajek, kokoryczek, irysów, rozchodników, firletek, barwinków ( w tym fioletowego) itd itd. Oczywiście one dalej tam są i wrosły w las na dobre, bo głównie to mocno inwazyjne gatunki.
Jedyne czego już nie ma to trawy variegatowe, a szkoda, bo bym je dosadziła.
Przez lata rozrosła się piękna kępa, ale zniszczyły mi ją zwierza i dzieć. Musi mieć coś w sobie, bo zwierza się nią zajadały. Żarcie trawy na 3 pyski było znacznie skuteczniejsze niż kosiarka. A dzieć urządził sobie na mojej trawie zjeżdżalnię i tak zostało mi jej niewiele.
A tu rzucik na drugą stronę.
To część owocowo-warzywna. A wtedy jeszcze stok świeżo nasypany i urządzony z małymi krzewikami borówki amerykańskiej i kilkoma drzewkami owocowymi. Była tam wiśnia (jakoś nie pamiętam) ale wypadła, tak samo jak grusza.
Sama jestem zaskoczona,że te krzaczki tak prędko urosły, ale chwilę później już wyglądały tak :
Graciarnia w rogu to właśnie ta wspominana wielokrotnie ulubiona miejscówka moich kotar. To ten punkt strategiczny, w którym zawsze znikają tuż przed powrotem do miasta.

To skomplikowana konstrukcja, którą mój tato od przynajmniej 10 lat likwiduje. W rzeczywistości konstrukcja jest ciężka do ruszenia, ale obiecałam sobie, że kiedyś to ruszę. Są tam nadzwyczaj kuszące drewniane bele po budowie domu. Jedną takę belę udało mi się kiedyś wydobyć i wraz z kamieniami stała się cudowną otoczką mojego warzywnika. Jak widać na zdjęciu go jeszcze nie ma, ale jest okalająca go bordowa leszczyna.
Tu leszczyna za sprawą mojego taty zanikła, ale odrosła i potraktowałam ją przyjaźnie. Stała się moim "oddzielnikiem".
Obecnie grządki warzywne mam już 2 i planuję pociągnąć je dalej pasem od siatki aż do tego małego drzewka po prawej stronie.
Znalazłam też takie foto.
To druga strona części warzywno-kwiatowej , od siatki gdzie posadziliśmy zaledwie chwilę temu ketmie.

Jakoś tak prędko rosną.

Z roku na rok ketmi mam coraz więcej i planuję, że kiedyś będzie tam ich cały szpaler.
A tu ? grządka kwiatowa.

Nie mam całego rzutu, bo dawniej to był parking dla auta i nie przychodziło mi na myśl fotografować tego. Obecnie to jest ta część na której najwięcej robię i jest tam kostka wraz z moją nową grządką kwiatową.
Teren nieco podniesiony. No i Waldemar zaatakowany z ukrycia.
Jak widać kotary kiedyś spacerowały chętnie i było ich pełno na ogrodzie. Dziś odwiedzają głównie część leśną, ale ich 14 czy 15 rok życia spowodował, że już wolą przebywać w łóżkach. A szkoda, bo na wiejskiej działce atrakcji dużo.
Kamienie na których siedzą dziś przeradzają się w gabiony. To akurat zmiana, która mi się najmniej podoba, wolałam kamienne nasypy, ale za często leciały czy zsuwały się ze stoku podczas deszczu.
A skoro już zrobiłam wspominki to teraz czas na porównanie i dzisiejsze zdjęcia. Dla porównania.
Grządka kwiatowa przed domem dziś .
wiosna 2019
Zaczęłam tworzyć grządki kwiatowe za domem. Powolutku nadsypywałam gliniane grządki kamieniami i kupną ziemią i sadziłam. Pierw były to tylko leśne zdobycze.

W tym roku już było można cokolwiek zasiać, więc z roku na rok kwiatów będzie coraz więcej.

Skarpa zaczyna wyglądać. Zagospodarowanie jest trudne, ale co przyjazd ogarniam i z roku na rok jest coraz ładniej. Moja sadzonka pigwowca z krakowskiej działki kwitnie ciut inaczej niż roślina z której ją pobrałam i ciężko jej to idzie, ale liczę że wreszcie wyda pierwszy owoc. Obok dosadziłam bzy, agresty i przypadkowo zabrane winogrono.
Wrzosy dostają drugie życie i rosną.
Grządki kwiatowe buchnęły kolorami
Część warzywna powstaje właściwie w tych dwóch ostatn ich latach.
Tak wyrosły rododendrony na części owocowo-warzywnej.

borówki też wyrosły
Leszczynce się trochę wyrosło i obok niej powstała nasypana grządka na której rok temu rozpoczęłam uprawę warzywek.
To była pierwsza grządka. W tym roku z tyłu zrobiłam kolejną grządkę, na której miałam fasolkę i zieleninkę.
Zaczynam tworzyć kolejną grządkę warzywną z tyłu. Pierwotny plan był taki że usypię tam górę kompostu i zasadzę dyniowate (miałam ochotę wykorzystać do tego siatkę np na tykwy) ale nie wyszło, więc wysiałam tam to co miało szansę szybko wyrosnąć i nadrobić czas.
Ketmie, które dopiero były kotom pod brzuchem już wyrastają za płot
Jeśli chodzi o wiejską działkę to jestem zadowolona. Trochę się zmieniło. Na kolejny rok mam kolejne plany, oczywiście więcej kwiatów ale i warzyw.