Aga, Pati, Mieczysław, Leszku i wszyscy, którzy nie zapomnieli o mnie - wielkie dzięki
Odkąd pewien splot trudnych spraw - już w sumie 4 lata temu - wywrócił moje dotąd uregulowane życie, jestem zabiegana tak, że czasem doby nie wystarcza. Do tego teraz doszło sporo wyjazdów, i właśnie się "oporządziłam" po powrocie z Krakowa. Spędziłam cudowne dwa tygodnie w tym cudownym mieście, niestety w większości brakowało czasu na wizyty u Znajomych, a bardzo chciałam znaleźć czas, by spotkać się z Iwonką (raflezją). Tym razem nie było dane, ale nic straconego, w marcu Kraków odwiedzimy raz kolejny.
Weekend spędziliśmy w Zakopanem - mieliśmy nieco szczęścia, bo akurat była typowo mroźna pogoda i śniegu po kolana. Cud, że pamiętałam co to jest śnieg
Na pocieszenie, że gdzieś w Polsce zima jednak jest (a przynajmniej była), przesyłam Wam fotki:
W zasadzie niewiele mam co pisać więcej, u Was się dzieje - u mnie nic ciekawego. Roślinki śpią, a z nowości to tylko tyle, że dokonałam wysiewu. Jakieś 370 nasion poszło na zatracenie

Palce mnie bolą od stratyfikacji, ale cóż to by była zima bez wysiewu. W tym roku miałam nową pomocnicę:
Ta złośnica sama tam nie wejdzie, tu jej specjalnie pozwoliłam: drapała i gryzła mnie w nogę, jak stałam na drabinie, i w końcu musiałam jej pokazać, że tam nic do jedzenia nie ma
a całość wysiewów mniej więcej wygląda tak:
I to tyle nowości. Serdecznie Was pozdrawiam i dziękuję za wizyty!
