
Dzień mogłabym zaliczyć do wyjątkowo udanych, gdyby nie ugryzienie kleszcza. W zasadzie to nimfy albo larwy - zupełnie przypadkiem ją wypatrzyłam. Wieczorem pogryzły mnie komary na nogach, drapiąc się w okolicy kolana wyczułam malutką, wredną
mendę 
Zachciało się w gołych nogach i letnich klapkach wycinać nożyczkami wąski na pół metra pas wysokiej trawy nad strumykiem, gdzie kosiarka nie wjedzie, a ze względu na groszki i kobeę rzadko tam wpuszczam M. z kosą spalinową.. Nie chcę czekać na rumień ani też łykać znowu antybiotyków - być może bez potrzeby, dlatego jutro zawożę go do zbadania. Uważajcie proszę na te wredne istoty, bo musi być ich naprawdę sporo. Choć już znam smak półrocznej kuracji antybiotykowej, a mojemu organizmowi odbija się ona do dziś czkawką, nie wyobrażam sobie spryskiwać się repelentem przed każdym wejściem w potencjalnie zagrożone miejsce w ogrodzie.. Oby "mój" kleszcz okazał się zdrowy, bo łykanie uczulającego na słońce antybiotyku w środku lata to jakieś nieporozumienie, nawet nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić
Sabinko - Jubilee tak ma, jak zresztą sporo angielek - mi to akurat nie przeszkadza

Choć może z wiekiem jej minie - niektóre źródła podają, że kwiaty nie zwieszają główek. Moja rozwinęła kwiaty na tak cienkich pędach, więc wcale jej się nie dziwię. Zauważyłam też, że niektóre młode angielki podczas upalnej pogody potrafią zwieszać czubki z pączkami, pod wieczór wszystko wraca do normy / pionu. Nie sądzę, by preferowała cień.
Tak o niej pisze nasza forumowa Ewa - Gloriadei. Jeśli jutro trochę się ochłodzi, ruszam do sadzenia. Z Rhapsody na pewno będziesz zadowolona - widzisz, jaką ona ma wolę życia
Iwonko - nad Cornelią wzdycham u innych - nie pasował mi jej wzrost. Mam wrażenie, że Laguna w tym roku słabiej pachnie i ma trochę mniejsze kwiaty. Pewnie to wina bardzo cienistego stanowiska. I tak się dziwię, że wyprodukowała taką masę pąków. Na razie pokazały się pierwsze dwa, czekam niecierpliwie na resztę

Podobno New Dawn ma ładniejsze kwiaty na starych pędach, zatem nie sądzę by moja w tym roku zaprezentowała cały swój urok (cięta po przesadzeniu, ale nie żałuję).
Martuś - witaj

Już Ty dobrze wiesz, czemu tak ją nazwałam

Z lilią ktoś naprawdę przesadził, dziś zamontowałam kawałek drewnianego płotku z zeszłego roku z różanki. Wystarczyło tylko na kilka sztuk. Obstawiam myszkę, już nawet kombinowałam co jej podłożyć do jedzenia pod lilią, przyszła mi do głowy sucha karma Licziego, ale tym to prędzej zainteresuje się jeż
Aniu - moja nn słabo pachnie, przynajmniej w tak upalną pogodę. Natomiast nie zapomnę zapachu jej pączków w pochmurną pogodę, gdy były jeszcze bardzo młodziutkie. Chodziłam wokół niej i obwąchiwałam gałązki

Zobaczymy, jak rozwinie się dalej, choć przyznaję, że jej dzisiejszy kwiat to dla mnie kwintesencja piękna róży
Marysiu - prawda? Inne wielkokwiatowe dawno obleciały, a ten ciągle trwa na posterunku

Ciekawe, czy Vyvyan Pennell również będzie tak długo trwał? Swoją drogą - zastanawiam się, czy nie ściąć "pomponików" wielkokwiatowej Nelly Moser. Są dość dekoracyjne. Czy to może mieć wpływ na jej późnoletnie kwitnienie?

RiB postanowiła rozwieść się ze swoją podkładką i zacząć żyć na własnych korzeniach. Wczesną wiosną, pod kopcem miała już odrobinę własnych korzonków. Co było powodem złamania/oderwania się - nie wiem, ale wierzę, że jeśli się uda przetrwać pierwszą zimę, to wyjdzie jej to na dobre. To był zupełny przypadek, ale dał mi do myślenia, by poeksperymentować kiedyś z taką "marketową" za kilka złotych - odciąć od podkładki i od razu sadzić same "patyczki"...
Kochani, kawał z clematisem się udał

To zawilec wieńcowy rosnący w nogach powojnika - wyrósł dość wysoko i zaplątał się w listki powojnika
