Chcieliście deszczu? Macie deszcz.
Ale po co zaraz ulewa i do tego długotrwała?
Zaczęło się w piątek przed południem, trwało cały dzień, potem noc (burze ok 10 razy zaglądały, gradobicie tylko raz) w sobotę poprawiło w nocy, w poniedziałek i nocą i cały dzień.
Przez ogród płynęły dwie rzeki - jedna z alei przez bramkę prosto na dół, a druga z jeziorka przy altanie pędziła na spotkanie tej pierwszej (fundament nie puścił jej na dół)
Wczoraj wieczorem w końcu przestała woda płynąć, ale nadal jest grząsko. Na szczęście dzisiaj już nie zapadają się płytki chodnika a tylko lekko się kołyszą. Gdy dłużej postać na trawniku to pod podeszwą zbiera się woda.
A róże?
Róże nawet nierozwinięte pąki zmieniły w zapleśniałe mumie
Aby je pościnać musiałem używać maseczki, bo strasznie pyliły pleśnią wysuszoną przez dzisiejsze słońce.
Czereśnie też zapleśniałe
Po czymś takim musi już być tylko lepiej, bo gorzej się nie da

No i jest plus - w końcu zdjąłem kaloryfer i dokończyłem remont w domu
Aha!
Ten piątek ... przy śniadaniu - może jechać do lasu zobaczyć czy jaki grzyb nie rośnie?
Autem? Nie rowerem.
To jedź. A jak będzie padać?.
Mówią że dopiero wieczorem.
Pojechałem.
Na dzień dobry zaraz po wjeździe do lasu dwa braciszki

Potem 3 maślaki, kilkanaście kurek, znowu dwa prawuski i nagle ... chyba zagrzmiało?
A ja 10 km od domu w środku lasu i dopiero teraz dojechałem na swoją miejscówkę. Wychodzę na brzeg wyrębu i patrzę

od miasta wielka kotłująca się czarna chmura pędząca w moją stronę i grzmot za grzmotem zaczyna się odzywać.
Wskakuję na rower i pędzę z powrotem. Ostatni kilometr w lesie złapał mnie deszcz, po wyjeździe z lasu była już ulewa. Dojechałem do przystanku autobusowego i schowałem się pod dachem. W ostatniej chwili bo nastąpiło oberwanie chmury i ścniana wody lunęła. Potem gradem sypnęło. Ulicą płynęła rzeka nie mieszcząca się w krawężnikach.
Na kolację jadłem grzyby
No właśnie
Jadziu, też się martwiłaś - ja po raz pierwszy uwierzyłem w alert pogodowy.
Angela dopiero teraz szaleje, choć mnóstwo kwiatów deszcz pozbijał.
Cieszę się
Stasiu, że zajrzałaś i dziękuję za miłe słowa - tylko jedno wyprostuję, ja nigdy się nie nudzę, stąd te puzzle, przez nie przestałem przycinać róże
Bukszpany po pierwszych podstrzyżynach .... szaleją.
Masz rację
Florianie - trawa rośnie na ścieżkach na szerokość kosiarki

Jest jej jeszcze trochę z drugiej strony, między drzewkami, ale z całego koszenia, łącznie z alejką przed ogrodem zbieram tylko jeden kosz.
Aniu - wszystkie róże są zachwycające
np. RU 1 - mateczna, tę przynieśliśmy na ogród 15 lat temu gdy zostaliśmy ogrodnikami.
RU 2 z matecznej, wyciągnięta na dach przy tarasie.
i RU 3 o której zapomniałem, wsadziłem patyczek w kącie przy 'flammentanz' i rosła w jej cieniu aż zakwitła, a 'flammentanz' z zazdrości ... zaginęła.
Tak
Beatko, w Lanckoronie w wielu zabytkowych drewnianych domach mieszkają nad ludzie. U nas też tak ćma szła, od jednego do drugiego. Walczyliśmy z nią i daliśmy radę dwóm kolejnym nalotom, a raczej nie nalotom, bo ćmy nocą grasowały, a daliśmy radę gąsienicom - raz i drugi opryskiem a kolejne razy mieliśmy radość z ręcznego ich unicestwiania. Liczyliśmy głośno kto z nas więcej znalazł
To może kulinarnie?
Wędziłem sery

i zbieramy świdośliwę
O tak
Wando - zdjęcia nie oddają prawdziwego piękna róż, ale ... popatrz.
Basiu, na ostatnim zdjęciu jest 'dzwonek Poszarskiego' - faktycznie wygląda jak powojnik, bo schował się za beczką i wyciągnął się do góry na ponad 60cm
Kolejny zakątek z różami.
Na koniec powiem, że wszystkie zdjęcia zrobiłem przed deszczem, oprócz jednego - pierwsza róża 'angela' jest już naruszona deszczem.
Jutro zajmę się poszukiwaniem czereśni na drzewie - z dołu widać trochę czerwonego między zgniłkami
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających ten wątek
