Witam Wszystkich w to zimowe, lekko mroźne popołudnie.
Wracając z pracy zajechałam dzisiaj sobie na działeczkę, bo mam prawie po drodze, zachęcona słonecznymi promieniami.
Zbytnio co tam robić nie miałam, bo ostatnio nieco dosypało śniegu, który teraz tworzy taką zmrożoną kołderkę. Więc staram się nie chodzić po śniegu tam, gdzie nie muszę. Ale dosypałam ptaszynkom jedzonka (ależ one mają apetyt

), oblukałam altankę, chwilę posiedziałam i sobie poszłam. Jak mnie już korci, tylko kopytkami przerabiam z niecierpliwości

żeby zacząć działkowanie.
A będę miała co robić, bo większość roślin pozostawiałam tak, jak przekwitły, czy uschły. Między innymi powojniki.
Szykuje się też spore przycinanie zimozielonych i dalsze zagospodarowywanie
ziem odzyskanych
Mam nadzieję też w tym roku na moje ulubione bratki, których uprawę w zeszłym sezonie niestety muszę zaliczyć do niepowodzeń.
Podobnie jak lobelii.
Wyginęło mi też część cebulowych sadzonych na jesieni w 2016 (tulipanów i narcyzów). W jednej z narcyzowych cebul wykopanych na jesieni odkryłam larwę pobzyga cebularza (muchy cebulowej) wraz z larwami udnicy cebulówki - wyrzuciłam do spalenia, ale nie wiem, czy i w innych się to nie przytrafiło.
Ukatrupiłam też, albo może sama się ukatrupiła, sadzonkę tojadu. Wiem, że to roślina trująca, ale zawsze rosła w ogrodzie moich rodziców i kojarzy mi się z domem i dzieciństwem. Podobnie zresztą jak pierwiosnki, narcyzy, piwonie, serduszki, floksy. A, co do floksów - posadziłam na jesieni 2017 kilka sadzonek o czerwonej odmianie, ale niestety na wiosnę nic z tego nie wyszło.
Nie wiem też, czy przyjął się otrzymany w prezencie od
Andrzeja-anego Lilak Meyera "Palibin" bo coś tak na jesieni wyglądał nie teges
To tak z grubsza moje straty z ubiegłego sezonu. Z pewnością było coś jeszcze, o czym w tej chwili nie pamiętam. O, przypomniałam sobie - wypadł mi jeden krzaczek powojnika Rouge Cardinal. Ale poczekam do wiosny, może odbije.
A skoro już nawiązałam do powojników, to może takie krótkie podsumowanie zeszłego sezonu:
Balkonowy
Rhapsody - rewelacja w kwitnieniu, długo i obficie (jak na pierwszy raz po posadzeniu)
Moja imienniczka -
Beata - ładne kwiaty, średnio obficie kwitł (ale to pierwszy raz po posadzeniu)
Isago - powalił mnie na kolana, długo, obficie kwitnie, różne pokroje kwiatu, jestem nim zachwycona.
Chalcedony - obdarzył mnie jednym, za to jak zachwycającym kwiatem, który zmieniał się w miarę rozkwitu.
Vyvyan Pennell - dostojny, przepiękny. Obdarował mnie czterema kwiatami kwitnącymi po sobie. Z tym, że
najbogatszy był pierwszy kwiat, drugi z mniejszą ilością płatków, pozostałe pojedyncze płatki.
Veronica`s Choice - przepiękny, obdarzył mnie dwoma kwiatami głównymi; późnym latem zakwitły jeszcze dwa o pojedynczych płatkach
Arabella - wygrywa jeżeli chodzi o długość kwitnienia, zakwita wcześnie i kontynuuje kwitnienie do jesieni włącznie. Przy tym wydaje stosunkowo dużo kwiatów. Może nie rzuca na kolana, ale ujmuje serce swoją wdzięcznością.
Rouge Cardinal - elegancki, dostojny, przepiękny, stosunkowo długo kwitnący powojnik
Solina - ozdabiała mi siatkę przy bramce wejściowej, bardzo wdzięczna, urocza odmiana, dość obficie i długo kwitnąca
Morning Sky - uroczy, ale mnie nie porwał. Późno zakwitł, niewielką ilością kwiatów. Zastanawiam się, czy to, że go posadziłam w sąsiedztwie cyprysika groszkowego mu nie szkodzi
Prawdopodobnie
Mme Julia Correvon - nasadzona jeszcze przez poprzednich właścicieli, urocza odmiana o średnich kwiatach, u mnie kwitła dość długo, lecz z początku pojedyczymi kwiatami, trochę rachitycznymi - uwielbiana przez mszyce. W pełni kwitnienia pokazała swój urok.
White Prince Charles mam posadzonego w dwóch miejscach. ten na zdjęciach poniżej oplata studzienkę z bęczką, a drugi posadzony jest w towarzystwie róży Sympatii - ten jakoś mniej się wykazał w tym roku.
Grunwald i drugi zapomniałam - nie wiem, ale chyba miejsce nie pasuje temu pierwszemu, bo jakoś słabo wydawał kwiaty a do tego uwielbiały go mszyce. No i mój błąd, posadziłam powojniki o ciemnych kwiatach na tle ciemnej kratki. Ale jakoś tak sobie umyśliłam, że będą się plątać z Gizelką
Piękny
powojnik mandżurski - cudne, drobne kwiatuszki, przy tym wydzielające przepiekną woń, dość długo kwitnący
Roko-Kolla posadzony w donicy razem z Rhapsody - obdarzył mnie aż jednym kwiatkiem
Jeszcze jest żółta
Kaśka i drugi żółtek, ale zapomniałam nazwy.
I tak oto prezentuje się moja mała, raczkująca kolekcja clematisów. Chociaż już mnie korci kilka kolejnych odmian.
Jadziu, Mariuszu pięknie dziękuję za odwiedzinki i miłe słowa
Jadziu życzę, aby prezent wyszedł pierwszorzędnie (w co nie wątpię)
Pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru
