Coraz wcześniej udaje mi się dorwać do komputera. Niewiele dzisiaj zrobiłam w ogrodzie, robiłam za garnkotłuka.

Wnusie jutro przyjeżdżają i babcia musiała stanąć na wysokości zadania.
Nad ranem był chyba lekki przymrozek, dyniowate klapły ale dzień był przepiękny.
Agnieszko witaj. Tak chyba zrobię. Ta budleja, która wymarzła była piękna, może dochowam się jej potomków.
Ewuś - miejscowość to Taba, niedaleko granicy z Izraelem. Mieszkalismy w hotelu Swiss In Dream.
Wandziu - mnie już naprawdę żal eMa. Każda roślinka, krzaczek, to taczka ziemi. Pod większe rośliny wywoził trzy taczki piachu i drugie tyle przywoził. Odciążam go trochę przy kopaniu dołków, ale glebę wozi on. A z tym dotrzymywaniem słowa ... to
Dorotko - byłam przerażona jak ją zaczęłam wykopywać, muszę to jeszcze raz przekopać i wybrać co się da. Chłopaczek na zdjęciu, to pomocnik ogrodnika i tak ładnie pozował...
Ewo - tylko skąd wziąć szlam? Mam nadzieję, że po paru latach nawożenia lepszej ziemi, kompostu itp. sytuacja się poprawi. Nasionka tykwy kupiłam w sklepie internetowym. W torebce było ich kilka i udało mi się wyhodować dwie sadzonki. Myślę, że warunkiem uzyskania dużych owoców, jest pozbawianie jej nadmiaru pędów. U mnie z tych dwóch zrobił się busz. Mnóstwo małych owocków, ale chyba nie mogła ich wszystkich wyżywić i pospadały.
Korzystając z pięknej pogody, zrobiłam trochę jesiennych fotek.
Niezawodne Marcinki:
Jesienne widoczki:
Ach te róże...
I jeszcze trochę...
Jednak jesień ma swoje uroki.
