Weekendowe prace działkowe zaliczone.
Zdjęć nie ma, aparat wzięłam ale zapomniałam włożyć do niego kartę.
Zresztą, niewiele jest do fotografowania.
Przecież nie będę robiła zdjęć moim "podrzutkom" ?
Podrzutkami nazywam spore reklamówki gołębiej k...y, które mi sąsiad podrzuca nawet jak mnie nie ma.
Chyba bym się w nim zakochała gdyby nie był żonaty i nie miał takiego bzika na tle gołębi.
Ale pieska ma fajnego, jak mam uchyloną furtkę to wpada do mnie, biegnie do połowy ścieżki, wita się i zawraca.
Wracając do gołębiej dobroci to byłam nieźle zaskoczona jak jedną reklamówkę postanowiłam od razu przekopać w warzywniaku.
I nawet przez rękawiczki czułam że grzeje lepiej niż słoneczko.
A słoneczko grzało i to mocno, mam opalone plecy i ramiona, na szczęście nie czuję pieczenia.
Jesienią wykopałam lilie i powtykałam do doniczek.
I tak sobie stały pod płotem całą zimę.
Ci, co mnie znają, wiedzą że u mnie wszystko ma niezłą szkołę przetrwania, istny survival.
Liliom nie wszystkim się udało.
Część przemarzła, zwłaszcza duże cebule, im mniejsze cebulki tym lepiej przezimowały.
Nie na darmo zasada sadzenia lilii mówi o sadzeniu ich na głębokość trzykrotnej wielkości.
Ale te, które przeżyły i tak dały mi w kość - miałam co sadzić.
W ogrodzie wygląda nieciekawie.
Sporo mam jeszcze do posprzątania, jeszcze więcej do przesadzenia.
I mój odwieczny problem - by coś posadzić w docelowe miejsce, coś muszę wykopać, a żeby posadzić w docelowe miejsce, to muszę wykopać coś innego.
I tak w kółko.
Pozimowe straty będą.
Najbardziej martwię się sadzonymi jesienią różami pnącymi.
Miały kopczyki, co u mnie nieczęste, a jednak po ich rozgarnięciu zobaczyłam czarne kikuty.
I w takim właśnie kolorze widzę ich przyszłość....
Po co ja im te kopczyki robiłam.
Bez kopczyków nawet Maizner F wygląda dobrze.
A Sympathie przezimowała bez żadnych zabezpieczeń i wygląda na żywą nawet na wysokości 1-1,5 metra.
Degenhardy przesadzane jesienią też dostały kopczyki i też nie rokują dobrze....
Zatem - zero kopczyków !
Jeśli róże postanowią u mnie żyć na moich warunkach - to niech same sobie dają radę.
Howgh.
Przemarznięte liście tulipanów nie rokują.
A nawet powiem więcej - zdechną cebulki jak nic.
Trudno - za to będzie okazja kupić nowe.
Z ciekawostek - jeden tulipan mi zakwitł.
O mało go nie przegapiłam, ale pokazywałam Krysi, że dyptam mam do przycięcia a za nim ukrył się ten właśnie wyrywny tulipan.
Groszek posiany dwa tygodnie temu nie wylazł, dzisiaj posiałam trochę bobu, może on chociaż raczy pokazać się wkrótce ?
Zamiary miałam większe, ale bez większego przekonania ( jestem beztalencie do rozpalania czegokolwiek ) podpaliłam trochę łętów, gałęzi i liści, i jak zaczęły się palić, w panice uciekłam z działki.
Bo cały czas mam w pamięci, że w minionym tygodniu sąsiad działkowy zapłacił 500 zł kary za spalanie resztek w ogrodzie.
Chyba jestem tchórzem.

Ale wolę spojrzeć na to z innej strony - za tyle kasy to mogę nakupić sporo, naprawdę sporo roślinek do ogrodu.
