Anido, moja Bobo kwitnie zawsze najpóźniej. W tej chwili większość hortensji już różowieje, a ta jeszcze w pąkach
Hortensje, to mój fiś. Kocham je i niczego im nie żałuję
Małgosiu, to jednoroczne proso włosowate

Jest przecudniaste, a zroszone mieni się jak klejnot. I jak przepiękny klejnot przyciągnęło mnie do siebie, nie mogłam się od niego oderwać. I wykorzystałam magiczną chwilę na fotki.
Ważek w tej chwili jest bardzo dużo, za to zupełny brak motyli i niewiele pszczół

Mam nadzieję, że część murarek przeżyje nieprzyjacielski najazd. Wszystko okaże się na początku października.
Jadziu, do moich kokonów nie mogą dostać się ptaki, bo cały domek jest osłonięty siatką;
Ogród o tak wczesnej porze, jest wprost bajkowy

Chciałabym być tam jeszcze wcześniej, ale dopóki jeżdżę rowerem, jest to nierealne, a szkoda. Ważka była bardzo cierpliwa. Od czasu do czasu odlatywała na chwilę, ale zaraz wracała na tę samą makówkę
Aniu, upały powodują, że kwiaty hortensji tak szybko różowieją. Lubię je w każdym kolorze, ale takie śnieżnobiałe mają najwięcej uroku

Za to Bobo uparcie tkwi w pąkach. Nie wiem, czemu ona taka oporna
Moje cynie są w tym roku niesamowite. Jestem nimi zachwycona, tym bardziej, że początkowo nic nie wskazywało, że takie będą.
Jeszcze dwie dalie mi nie zakwitły i nie wiem czy zdążą przed końcem sezonu. Wszystkie sadziłam w jednym terminie
Maryniu, piszesz o koleusie? One bardzo rzadko goszczą w moim ogrodzie, zawsze brakuje mi na nie miejsca. W tym roku córka znajomej bawiła się w sianie i miała ich grubo ponad setkę. I w ten sposób stałam się posiadaczką około dwudziestu koleusków

Jednak u mnie nie mają łatwego życia, wszędzie taki gąszcz, że muszą walczyć o każdy promień słońca. Przy sadzeniu wydaje się, że wszędzie jest tyle miejsca, a jak przychodzi lipiec-sierpień, to oczy otwierają mi się coraz szerzej ze zdziwienia
Dorotko, krwiściąg dla Ciebie już zapisałam w kajeciku
W czasie upałów, tak jest najlepiej rozłożyć sobie pracę. Z samego rana, a później po południu. Inaczej się nie da. W tym roku mam nareszcie cień od jabłonki i tam siedzi mi się najlepiej. Jest zdecydowanie przyjemniej niż pod parasolem
Kasiu, borówek jeszcze trochę wisi na krzakach, ale niestety już widać, że to końcówka. W tym roku wyjątkowo nam smakowała i zjedliśmy jej bardzo dużo. Taka świeżutka jest najlepsza

i wcale nie żałuję, że prawie jej nie zamroziłam. Jeszcze chciałam zrobić z nią pierogi, ale nie bardzo mam się kiedy za to zabrać. Może w piątek znajdę chwilę, bo oprócz nocnego dyżuru, przynajmniej jak na razie, nie mam nic zaplanowane
Moje hortensje to już spore krzaczki, najmłodsza jest Silver Dollar, ale i tej już leci trzeci roczek. Nie są bardzo ogromne, bo zawsze tnę je bardzo nisko, ale kwiatów mają ogrom. Nawet oporna zazwyczaj Great Star kwitnie jak na nią obficie
Soniu, staram się jak mogę, żeby to moje maleństwo przedstawić Wam z jak najlepszej strony. I czytając Twoje słowa wierzę, że to mi się udaje. Za miłe słowa
Mam nadzieję, że przynajmniej część murarek przeżyje. A może w ogóle nie będzie tak źle? Trudno mi ocenić jak duże mogą być szkody, bo dziurki maleńkie i nie wyciągałam wszystkich rurek. Muszę uzbroić się w cierpliwość, a za kilka tygodni wszystko będzie jasne

Większość kłosów Majesty jak na razie jest jeszcze bez nasion, ale do końca sezonu jeszcze sporo czasu, to może jeszcze je wytworzą?
Marysiu i moje kobee w tym roku są marniutkie. To dla nich jednak zbyt duże upały. Widać, że są przepalone i ledwo dychają. To mnie jednak nie zniechęca, będę je dalej siać i sadzić, ale tym razem chyba nie mam co liczyć na własne nasiona. Ubiegłoroczne wszystkie wydałam, będę musiała kupić i liczyć na to, że wykiełkują. A jak nie, to będę miała coś innego. Już ja coś wymyślę. Bo jak nie ja, to kto

?
Pod parasolem pracuję, bo nie mam innego wyjścia. Ogród tylko z doskoku, nie mogę tylko leżeć i pachnieć. Zresztą w taki upał wiecznie jestem spocona, to zapach może być wątpliwy
Lodziu, sama jestem ciekawa co pisałam o swoich umiejętnościach

Prawda jest taka, że ani ze mnie mistrz, ani mój aparat nie jest super sprzętem. Owszem jest dobry, ale czarować nie potrafi. Sztukę fotografii doskonalę dzięki Wam. Macie spore wymagania, a ja tylko usiłuję im sprostać

Zwykły traf, chociaż przyznaję, że bardzo często szczęśliwy. Zazwyczaj ustawiam na "auto" i gotowe. Jedynie na co zwracam uwagę, to ostrość. Nad nią pracuję i niedoróbek nie wypuszczam. Chyba, że bardzo mi zależy, aby coś Wam pokazać, a z jakiegoś powodu nie mogę ustawić ostrości.
Bardzo dziękuję za miłe słowa
Aniu, siałam tylko niskie słoneczniki, ale i one wcale nie są takie niskie. Mają przynajmniej 150 cm wysokości

Zostawiłam tylko dwa, a i tak zajmują sporo miejsca i zabierają cenne słońce moim nowiuśkim jeżówkom. W następnym roku posadzę je gdzie indziej, tam gdzie będą mogły sobie pozwolić na szaleństwo. Tutaj wiecznie im wycinam liście i boczne pędy, żeby zupełnie nie zagłuszyły jeżówki Deliciosus Candy, i dwóch różyczek. Cynii miałam sporo jak na swoje możliwości, a na pewno dużo więcej, niż jak kupowałam sadzonki. Wypatrzyłam jeszcze nasiona niskich cynii o dużych kwiatach i takie tez na pewno zakupię
Vanilka zajmuje sporo miejsca, ale tam akurat może sobie na to pozwolić
Ewuś, raz udało mi się ukorzenić z patyczka Limelight i wyprowadzić ją na pniu. Poszła w dobre ręce i jak widziałam ją ostatnio to była cudna. Teraz próbuję jeszcze z Phantomem. Zasadziłam na niego obciętą butelkę i zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak się uda to będę miała kolejną hortensję na pniu

Swoje tnę bardzo mocno i nie są tak wielkie jak się spodziewałam. Ale i tak co roku zajmują więcej miejsca. Bukietowych mam dziewięć i ta ilość w zupełności mi wystarcza, muszę mieć miejsce jeszcze na coś innego
Lucynko, nie bardzo wiem co powiedzieć na tyle komplementów, to się tylko zarumienię

Literatką na pewno nie zostanę, zostawię to bardziej uzdolnionym

, chociaż gadane, to ja mam.
W tej chwili jeszcze moc kwiatów kwitnie, chociaż miejscami zrobiło się pustawo. Ale ogólnie jeszcze tego nie widać. Aksamitki porosły dorodne, zajęły całe wolne miejsce, a i inne nie zostają w tyle. Marne mam astry i tych chyba zbyt dużo nie będzie, ale mam nadzieję, że cynie dadzą radę i nawet nie zauważę, że jest ich mniej.
Już od kilku dni nie byłam na działce i minie jeszcze kilka zanim tam pojadę. Ale w następnym tygodniu mam aż trzy dni wolnego, pogoda ma być dobra, to wtedy sobie to odbiję. Za to teraz do słoiczków (wyszło mi 26) powędrowała sałatka z ogórków, a wyszła tak dobra, że eM do obiadu zjadł aż dwa. Może nie są one bardzo duże , ale jak tak dalej pójdzie, to zanim jesień nastanie będę musiała dorobić jeszcze jedną porcję
Jak byłam ostatnio na działeczce, to jak nigdy zostałam trochę dłużej. Przyjechałam dość późno, bo dopiero po pracy i nie wyrobiłam się z robotą. Za bardzo się też do niej nie garnęłam, bo jak zwykle było upalnie, a później skupiłam się właściwie tylko na podlewaniu. Nie mogłam sobie pozwolić na rozstawienie węży, bo leciało jak chciało, a z ręki jakoś szło. Zanim podlałam wszystko razem, a z osobna borówki i hortensje, niespodzianie zrobiła się godzina osiemnasta

O tej porze zawsze jestem już przynajmniej w drodze, albo i w domu. Bardzo żałuję, że do domu mam tak daleko i muszę wcześniej wracać. Było tak pięknie, że zupełnie nie chciało mi się wyjeżdżać. Kwiaty oświetlone popołudniowym blaskiem wyglądały zupełnie inaczej niż rano.
Większość działkowiczów rozjechała się już do domów, znowu zrobiło się cichuteńko i tak przyjemnie, że najchętniej zasiadłabym wygodnie z książką i poczekała na księżyc. Rozmarzyłam się......
Pozdrawiam
