
Papryki sobie lecą w górę. Ale tylko czerwone ze zwykłej sklepowej.
Z nimi to klęska urodzaju, mam ich tyle, że nie wiem co robić.
Przy pikowaniu niektóre posadziłam po dwie , bo wyciągając je z wacików nie zawsze zrobiłam to precyzyjnie i bałam się o korzenie.Stwierdziłam, że będzie takie zabezpieczenie, jakby jedna nie wyrosła to będzie druga. Ani jedna z nich nie padła, wszystkie ładnie stoją i widać, że są żywe i pełne wigoru.
Za to ingridka słabo. Spora część chyba już nie wypuści nic pomimo, że skiełkowane zdawały się być ok.

Cierpliwie na nią czekam, ale obawiam się że rezultaty będą słabe.
No cóż, za to mam urodzaj tej drugiej...
Reszta moich roślinek bez zmian. Dziś przyświeciło im dośc fajnie słoneczko. Od jakiegoś czasu też doświetlam je naprzemiennie dwiema domowymi lampkami. Widzę zmiany, szczególnie jak o bratki chodzi. Bardzo poszły do przodu, chyba już niebawem będzie pasowało je porozsadzać.

Heliotropy stoją w miejscu. Przeczytałam wątek heliotropowy i zmartwiłam się, wydaje mi się że jakoś u mnie słabo to idzie.

Lwia paszcza bardzo kiepsko. Czy podlewam czy spryskuję wodą to zawsze są straty w siewkach. Te sieweczki są bardzo delikatne - raz ugięte jedną kroplą wody już się nie podnoszą..
Za to odkryłam sekret dziwnej roślinki w pojemniku z paszczami - wystawiło to "łapkę" ze znajomo wyglądającymi " paluszkami" i od razu wpadło mi do głowy : łubin!

Czy Wy też tak typujecie?
Tylko co łubin robił w lwiej paszczy i co ja teraz zrobię z nim...