Jak to miło wiedzieć, że ktoś tęskni
Wiosna jest, tylko nie tu, przymrozki za przymrozkami, aż się martwiłam o ten mój meksyk i asklepiadaki, które już wyniosłam i tym razem śpiworkiem nie przykrywałam.
Sytuacja ma się tak, że do tej pory kwitło tak sobie, niespecjalnie. Ostatnio byłam w rozjazdach - a to długi weekend, więc nie można było w górki nie wyskoczyć, a to pilnowałam pięćdziesięciorga gimbusów na kilkudniowym wyjeździe
24h na de, żeby państwo na 500+ nie zbankrutowało, i takie tam

a wczoraj zaliczyłam wyjazd z PTMK do kolekcji w Czechach. No co ja sie tam naoglądałam!!!
Fotek lofoforek nawiozłam
Przy okazji - zupełnie niechcący i przypadkiem, jak to ze wszystkimi wynalazkami na ogół bywa - odkryłam sposób jak nie wpaść w amok i nie wydać na kaktusy pieniędzy, łącznie z tymi przeznaczonymi na obiad
Sposób drastyczny i okrutny, ale skuteczny - trzeba nie wziąć ze sobą koron do Czech.
Wypróbowałam osobiście na sobie w dniu wczorajszym
No ale nie ma tego złego, bo dzisiaj poznosiłam pod folijkę siewki i resztę sukulentów, teraz już nawet na podłodze mam pojemniki, trzeba uważnie poruszać się ruchem konika szachowego niemalże, więc nie wiem, gdzie bym upchnęła gdybym coś przywiozła

Ze wstawieniem tam adenium już będzie problem, chociaż doniczki tylko ósemki. Jak nic trzeba postawić coś o normalniejszych gabarytach, zamiast tej budki dla psa, wielkości kawalerki za komuny.
Żeby już sie nie rozgadywać, bo limit literek się skończy

dzisiejsze fotki:
Ta pierwsza mammilarka, to ta podeformowana, co mi się trafiła w darze w zeszłym roku. Miała iść do śmietnika, chyba się chce odwdzięczyć za to że nie poszła
Turbinicarpus pseudopectinatus, na którego tak czekałam, oczywiście otworzył się podczas mojej kilkudniowej nieobecności.
No. I to by było na tyle w kwestii wyczekiwania

A pąków na wszystkim mrowie a mrowie

Żeby tylko słońce było..