Czas na kilka zdjęć. Poszalałam wczoraj w ogródku, wywaliłam przekwitnięte tulipany, dosadziłam kilka pelargonii w puste miejsca na rabatach, oczywiście z pomocą córci, która domagała się pochwał co dwie minuty "Plawda, że jestem supel oglodniczką?
A jaka była obraza jak powiedziałam na nią ""ogrodnik"

, bo ogrodnik to chłopak a ona to "pseciez dziewczynka, nie lozumiesz mamo!?"
Efekty naszych działań, za goździkami wsadzona serduszka i pelargonie angielskie
zielnik i mini ogródek truskawkowo-poziomkowy, mąż mi naobiecywał, że zrobi skrzynie, a tu wciąż coś wypada nie ma kiedy, wiec pomidorów to w tym roku nie będzie. Sadzonki oddalam siostrze.
Zapączkowane Aleksander Mc Kenzie i Louise Odier. Mam nadzieję, że Mospilan zadziałał i z tych pączków będą kwiaty, nie mogę się doczekać
I na koniec niespodziewajka- dzięki walce z winobluszczem okazało się, że pod tą morderczym pnączem dusiło się od lat takie cudo. Uwolnione wylazło na plot i zakwitło jednym kwiatkiem, ale za to jakim! Mąż został tam zaciągnięty i pod karą oberwania czego się da, ma zakaz zbliżania się z randapem, sekatorem czy kosiarką.
