Joasiu w tej skorupce siedzi to nasionko czy może nasionka? W kwiatkach, które już przekwitły nic takiego nie widziałam. Chyba, że nie każdy kwiatek zawiązuje?
Anna29 pisze:Joasiu w tej skorupce siedzi to nasionko czy może nasionka? W kwiatkach, które już przekwitły nic takiego nie widziałam. Chyba, że nie każdy kwiatek zawiązuje?
Kobeę miałam już kilka razy, ale dopiero w zeszłym roku pojawił się jeden jedyny "owocek", choć kwiatów było dużo.
W tej skorupce jest sporo nasionek.
Aniu u mnie zaschnięte kwiatki na białej wyglądają identycznie.
Ugh... fioletowa ćwiczy mą cierpliwość, oj ćwiczy... pąków ma masę, ale rosną jak żółw ociężale...
Ja sobie byłem przez dwa tygodnie na wakacjach ? pod moją nieobecność roślinami na balkonie zajmowała się dyżurna sąsiadka (piszę ?dyżurna?, bo ? jak się okazało ? zajmuje się roślinami wszystkich ludzi z piętra gdy ci wyjeżdżają na urlopy). Tak się niestety złożyło, że owa sąsiadka wyjeżdżała w międzyczasie na cztery dni ? niby nie problem, są ceramiczne dozowniki, które nakręca się na butelki i po sprawie, przygotowałem więc wszystko i powiedziałem (a nawet zanotowałem na kartce), do których roślin ma je włożyć? Niestety wygląda na to, że sąsiadka nie odróżnia kobei z groszkiem pachnącym od łubinu z lwią paszczą i w efekcie kobea przeżyła czterodniową suszę? Kielisznik zwyczajny znajdujący się w tej samej skrzynce usechł dokumentnie, ale kobea najwyraźniej jest dość wytrzymała. Wprawdzie jeden osobnik też usechł, wprawdzie wszystkie listki do wysokości 1,5m obeschły na wiór, ale jednak liście znajdujące się powyżej tylko przebarwiły się na czerwono, niemniej jednak w dotyku sprawiają wrażenie żywych. Wprawdzie nie jestem na sto procent pewien, czy roślina wróci do jako-takiego zdrowia, ale trzy pąki kwiatowe, w tym jeden gigantyczny (coś koło czterech centymetrów) wyglądają dość obiecująco. Trzymam kciuki, żeby coś z tego było.
Ja miałem w zeszłym roku podobnego mutanta u powoju trójbarwnego (Convolvulus tricolor) ? zresztą mam go w avatarze, tak mnie zaskoczył. Szkoda, że nie pozbierałem z niego nasion, może udałoby się nową odmianę ustabilizować, hihihi...
A moja kobea ? mimo przygód o których napisałem powyżej ? właśnie otwiera pierwszy pąk kwiatowy.
Ja skaczę ze szczęścia. Mimo tego, że kobea została prawie ususzona przez sąsiadkę, która się nią zajmowała podczas mojego wyjazdu wakacyjnego ? o czym pisałem na poprzedniej podstronie ? wreszcie doczekałem się kwiatuszków. Prześliczne są!