Naprawdę Wam się podoba? Trochę się wstydziłam ją pokazać, bo taka jest zaniedbana. Ale teraz, kiedy odsłoniłam ją trochę i dopuściłam więcej słońca, może rośliny chętniej się na niej rozgoszczą.
Tajeczko, niestety, masz absolutną rację, mamy problem z tymi liśćmi. Oczywiście uprzątamy, co się da, zbieramy liście unoszące się na wodzie, ale i tak każdej wiosny trzeba opróżnić oczko prawie do dna (tak żeby rybom nie zaszkodzić) i wybrać taką pompą do brudnej wody wszystkie zalegające paskudztwa. Potem puszczamy kaskadę i oczko powoli się wypełnia studzienną wodą, jednocześnie nieco się nagrzewając. Moglibyśmy wyciąć tę brzozę, ale są na niej budki lęgowe dla ptaków, więc z kolei szkoda nam fajnego miejsca do wylęgania. No i w ogóle, wiecie, biała brzoza przeglądająca się w lustrze wody... Te romantyczne klimaty...
Rewi, no właśnie, ku mojej radości lilie jednak kwitną, może nie jakoś obłędnie, ale na tyle, żebyśmy nacieszyli się kwiatami. Cieszę się, że Ci się podoba, powtórzę mężowi Twój piękny komplement, bo ta kaskada to jego dzieło.
Aguniu, otóż to, też mamy za sobą etap siatki, ale w tej chwili posłużenie się nią wydaje nam się wręcz niemożliwe. Trzeba czyścić oczko do dna i chyba nie ma na to rady. Pisząc o odkurzaczu masz na myśli taki do liści? A co wtedy dzieje się z rybkami?
Pisząc o romantycznych klimatach miałam na myśli też to, że pod brzozą nad oczkiem jest ławeczka, zrobiona z części rozebranego kominka, na której można siedzieć i czytać, jak moja najmłodsza córka Kasia na zdjęciu:
A teraz jeszcze parę słów odpowiedzi na pominięte wcześniej posty miłych Gości:
Dorciu, dostałam parę sadzonek lwiej paszczy już w zeszłym roku. Kwitła nawet ładnie, ale nie nazbyt obficie. Kiedy po zimie porządkowałam rabatkę, stwierdziłam za zdumieniem, że większość lwich paszczy przetrwała i wypuszcza świeże pędy. No i to, co pokazuję na zdjęciach, to właśnie te dwuletnie lwie paszcze. Akurat na zdjęcia dostały się biała i żółta, ale mam jeszcze różowo-żółtą i czerwono-żółtą. Jakbyś miała chęć, to może wymienimy się nasionkami?
Aage, cieszę się, że do mnie trafiłaś. Ja też już odwiedziłam Twój ogród i wiesz co, nie zawstydzaj mnie.

Ty masz naprawdę piękny, zadbany ogród, a u mnie to dziada z babą brak. Ale i tak od zeszłego roku, odkąd trafiłam na forum, zaszła zmiana na lepsze. Cieszę się, że mamy taki krąg osób wspierających się wzajemnie w dobrych postanowieniach. I dających najlepsze wzorce do naśladowania - jak Ty.
Zeberko, oglądałam Twoje kwiaty z podziwem, na Annabelkę też czekam niecierpliwie - Twoją, bo swojej jeszcze nie mam.

No i Vanille Fraise, bardzo jestem jej ciekawa. U mnie ciągle jest biała, ale i tak śliczna.
Aprilko-Jolu, a wiesz, że ja też miałam kłopoty z koleusami. I też przechował mi się ten jeden, który widać na zdjęciu. Nie przetrwał niestety ten, który najbardziej się rozrósł poprzedniego lata. Szkoda, ale może jeszcze kiedyś na niego trafię, bo podobał mi się, był taki złocisty.
A te lilie, na które zwróciłaś uwagę, właśnie sobie przypomniałam, to odmiana Simplon. Dzisiaj wygląda tak:
O tak, musimy się pozachwycać naszymi Vanilkami: Ty, Agunia, Zeberka i ja. Wszystkie je kupiłyśmy i wszystkie przeżywamy pierwsze kwitnienie. Czekam na Wasze zdjęcia, Dziewczyny.
Polu, bratnia duszo, ja też uwielbiam wszystkie białe kwiaty. Ale teraz, kiedy wszędzie dookoła mam tylko białe lilie, jakoś bardziej podoba mi się rabata, gdzie są białe i niebieskie dzwonki karpackie, biała i różowa liatra, niebieski rozwar i różowa inkarwila. Aha, i jeszcze błękitna ostróżka. Czuję, że jednak z samą bielą byłoby może smutnawo.
Tajeczko, bardzo Ci dziękuję za dobre słowo. Z tymi frezjami to jeszcze zobaczymy, co będzie. Muszę dokładniej poczytać o ich przechowywaniu, bo jakoś do tej pory nie miałam do nich szczęścia. A liliowiec kwitnie sobie dalej jakby nigdy nic i chyba ma zamiar się rozrosnąć w większą kępkę.
Wiolu, dziękuję, ale hm, jestem świadoma, że mój ogród nie dorasta do pięt wielu innym ogrodom, jak choćby Twojemu. Ale nic to, grunt, że mam się na kim wzorować i skąd czerpać inspirację.
Ściskam Was wieczornie, komary gryzą mimo palących się pałeczek owadobójczych, trzeba wiać do domu.
-- 18 lip 2013, o 20:35 --
Aage, dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba. A ta ręczna pompa działa, tylko że na ogół z niej nie korzystamy, bo w środku, w studni, jest zamontowana elektryczna. Mamy czym podlewać ogródek bez wielkich kosztów.
