Witajcie...niestety rozczaruję Was bo ni ma zdjęć

ale mam usprawiedliwienie....ale to zaraz
tymczasem:
Grzesik... mam nadzieję, że nie będzie mi tylko straszyć ptaszków przy karmniku, których już nie mogę się doczekać i mam już dla nich cały wór jedzonka

a ja to taki duży dzieciak jestem...co idzie i jak się uprze to trzeba mu biedronę kupić
Asiu, ja na szczęście z kretami nie mam problemu

jeden w tym roku przylazł ale jakoś znikł...
Daluś, tak właśnie ją kupowałam z myślą żeby przyjemniej w zimę było milej, mi takie małe rzeczy wiele radości dają
Jadziu dziękuję... bardzo lubię jesień także nie narzekam... a kolorki i kwiatuszki jeszcze oczka cieszą a to najważniejsze
No a co do usprawiedliwienia... to po prostu mi się nie chciało robić... może i naczej: nie miałam już sił...
bo foliak był... foliaka ni ma... a wiecie że był wielki.... i wiele rosło w nim i nic już nie ma...wysprządane... no może trochę coś tam zostało: por, seler, pietruszka i kupa zieleniny do wysuszenia i spalenia

ale wszystko skopane i czeka na zrobienie granic rabatki

i nową szklarenkę, i żywopłocik, i krzewy i warzywniaczek i wszystko och i ach... czuję że spełnia się kolejne moje marzenie... ja to mam szczęście... wiecie pozytywna energia

nie wiem jak Wy ale ja troszkę w to Prawo Przyciągania wierzę... w każdym razie szkody nie robi a pozwala być szczęśliwszym
Ale wracają co foliaka do zmroku w moim wspaniałym Warszawiakiem pracowaliśmy dzielnie...i teraz wszystko czeka na Idę ;) mam nadzieje, że jej posłuży tak jak mi tyyyyyle lat służyło.... troszkę mi było szkoda...ale jak zobaczyłam ile on pochłaniam miejsca i szerokość działki optycznie powiększyła się o połowę... doceniłam jego dzielny los i stwierdziłam że zasłużenie może iść pozwiedzać świat...
z drugiej strony jestem przerażona ilością roboty wiosennej... te nasadzenia, kombinowanie, szklarnia...jakoś nie mogę optymalnej wybrać do kupienia

a nikt mi nie chce zrobić ładnej...bo ja wymagająca jestem
No ale popatrzymy zobaczymy... musi teraz tak wszystko poczekać bo mam dużo zajęć na uczelni (i na dzienne dojazdy tracę min. 3 h) a i pisanie pracy, co jakąś abstrakcją na razie dla mnie jest a już powinnam zaczać bo w grudniu muszę skończyć
Ale dam radę...
Gorzej dalie...bo trzeba je niedługo wykopać bo mróz zrobił już szkody w delikatnych kwiatach...mam nadzieje, że do następnej soboty wytrzymają
ok kończę, bo i tak pewnie nikomu nie będzie się chciało takiego wypracowania czytać..
