Fakt, Ewuś, strona trzyma w napięciu, zwłaszcza...kozy.
Bo jakoś nie wyobrażam sobie robakożernego Krzysia,
wcinającego ze smakiem mlecze, podbiały i podagrycznik.
I zakąszającego liściem pokrzywy.
Gorzatko, pstre pewnie tez nadają się do sałatek "po sparzeniu i obraniu z gorzkiej skórki"
Krysiu, młoda też miała 3 kwiatostany, całkiem czerniawe i aksamitne.
Teraz też ma 3, dwa już wilkości paznokcia, trzeci, wielkości groszku.
Oby to babie lato ciut dłużej potrwało, choć tydzień, to ma szansę.
Bo już zastanawiałam się, czy nie ściąć jej do wazonu ale takie pyćki nie mają szansy
na rozwinięcie się.
Anuś, a na all nie ma mydła potasowego?
Zwykle Iwonka z e-hortico miała takie rzeczy.
A róza nazywa się Black Karo albo BarrKaRo.
4 mnie bolą nieprzeciętnie, bo musiałam zasuwać w górzyska na nogach.
Krzyś wział brum-bruma i pojechał doktorzyć, a mnie wpadł do głowy głupi pomysł,
by wybrać się polami w stronę Diabełkówki.
Od początku szło źle, bo zaraz za domostwami, trafiliśmy na stado kóz,
które...przestraszyły psy.
Ani to tupiący koń, ani sexowna suczka, cycki do ziemi, rogi na głowie,
a na dodatek biega i śrutem sypie spod ogona, wydając rozdzierające dźwięki.
Rety, gdybym tego wcześniej nie wiedziała, to pomyślałabym, jak one- diabły na Diabełkówce.
Potem było tylko gorzej, bo Luna prowadziła w 2 metrowe chaszcze.
Stromizny takie, że zsuwałam się trzymając krzaków, pełno tarnin i jeżyn,
nogi obdarte, spodnie poplamione, kudły w suszkach, a morda cała w pocie.
I szczęściem zakopianka tak głośna, że służy zagubionym za dźwiękowskaz!
Gdy dotarliśmy do domu, psy padły, ja pod prysznic i du..cha oddałam
