Witam Wszystkich serdecznie po tak długiej nieobecności i dziękuję za tak liczne odwiedziny i komentarze.
Ten czas tak szybko leci, że nawet się nie obejrzałam, a tu już październik zbliża się ku końcowi.
Pobyt w Iwoniczu przeszedł już do historii. Muszę powiedzieć, że był bardzo udany. Z zabiegów jestem bardzo zadowolona, pogoda nam dopisała wybornie i te wspaniałe tereny do spacerowania, wędrowania - coś fantastycznego.
Kropla wspomnień:

i tylko mojej działeczki mi było brak....
Ale po powrocie odbiłam sobie pobyt na działeczce z nawiązką

pogoda była fantastyczna więc z moim Panem M. mogliśmy zabrać się za jesienne prace. W międzyczasie zamówiłam sobie małe (

)co nieco cebulek (lilii, tulipanów, narcyzów, czosnków, krokusów). Oczywiście tej mikrej ilości okazało się, że nie mam gdzie posadzić. Cóż było robić, trzeba było dorobić rabatek. Ale przecież to nie na moje siły. Ale jakoś tak się złożyło, że mój najdroższy M. nabył właśnie ku swojej uciesze nowy elektroniczny gadżet, na którego zakup ja no powiedzmy, że nieco psioczyłam, to chyba dla świętego spokoju i nawet bez większego marudzenia dokonał anektowania kolejnych fragmentów trawnika na rzecz moich kwiatuchów
Dlatego też w ubiegłą środę mogłam sobie wziąć dzień urlopu i poświęcić go wyłącznie na prace sadzenia cebulowych oraz dalszego porządkowania grządek.
Aż jestem ciekawa, ile z tych nasadzeń na wiosnę ucieszy moje oko.
Jednak jeszcze nie dokończyliśmy rabatek, zostało nam założenie obrzeży i uzupełnienie warstwy wierzchniej. Ale z tym muszę poczekać na mojego Pana M.
Mariuszu witaj.
oj tak, to wielki ból jak się traci napisane już treści. Ja zwykle przed wysłaniem robię kopię, ale tym razem to podczas pisania jakąś niefortunną kombinację nacisnęłam i poszłooooo , ale tak nie w całości, bo początek i odpowiedzi do Iwonki i Ani zostały. Ale nie będę tego rozkminiać, bo to nie moje rejony, poszło i trudno.
Moja działka faktycznie już jesienna, liście z jabłoni opadły prawie całkowicie, kwitną jeszcze pojedyncze kwiatuszki - niedobitki.
W zeszłym tygodniu powyrywałam nasturcje, rudbekie, aksamitki, poobcinałam bylinowe. Zostały jeszcze kwitnące marcinki.
Tak, zieleń u mnie dominuje i muszę powiedzieć, że robi się jej trochę za wiele. Ale zobaczymy. Moje iglaki dostały trochę w kość przez tę suszę, niektóre trochę podbrązowiały mimo, że od jakiegoś czasu je podlewam, żeby się napiły na zimę. Jednak jest ich tak dużo i są coraz większe, że musiałabym lać hektolitry tej wody. A na to nie mam chęci, czasu a i szkoda mi wody i pieniędzy.
W niedalekiej przyszłości będzie się trzeba nad nimi porządnie zastanowić.
Jak widzisz ja też musiałam powiększyć rabaty kwiatowe, co prawda rękoma mojego M.- za co jestem Mu bardzo wdzięczna, ale pomysł był mój.
Tak, maczek się pokazał, ale raczył rozkwitnąć gdy ja byłam w uzdrowisku, a mnie się ino został jeden oklapnięty, czerwony płatek po powrocie. Ja wiem, on tak specjalnie ze złości, że sobie pojechałam
Zakwitła mi za to jeszcze hosta.
Pozdrawiam
Witaj Bea
Dziękuję za odwiedzinki. Jeszcze na początku zeszłego tygodnia widziałam w jednym z ogródków przydomowych cały łan czerwonych maków polnych, ależ piekny wiosenny widok tej jesieni.
A dla Ciebie mój kwitnący spóźnialski słoneczniczek:
Lucynko miła witaj
oj pojszło w kosmos, pojszło i to nie pierwszy raz, ale tym razem niechcący nacisnęłam jakąś kombinację i siuuuu...
Dziękuję za miłe słowa dla moich ogólnych widoczków. Faktycznie w czasie, gdy już zaczyna brakować kwiatów w ogrodach zimozielone robią robotę. Jednak ta ilość zaczyna mnie przytłaczać, a moim kwiatuchom wypijają wodę.
Trzeba będzie się nad tym tematem zastanowić.
Mam nadzieję, że u Ciebie Kochana wszystko ok po tym nieszczęsnym paleniu podkładów. Toż to jedno z gorszych świństw.
Wpadłam dziś przelotem do Ciebie i widzę piękny domek, ale czytam takie rzeczy, że aż dreszcz po plecach mi przeleciał.
Życzę zdrówka i jak tylko odrobię zaległości u siebie to zaraz wyruszam do Waszych wątków - wszak wieczory coraz dłuższe ...
A dla Ciebie Kosmiczny Kosmos
Jadzinko Kochana
Jakże się cieszę, że mnie odwiedzasz. Masz 100% racji z tą kojącą zielenią, podoba mi się i owszem, ale drżenie serca i błysk w oku mam na widok kwitnących kwiatów. Dlatego tak mi się podoba Twój misz-maszowy zakątek.
Wypoczynek i regeneracja były bardzo udane, ale niestety to już historia. Jak Bozia pozwoli, to chciałabym się tam wybrać na przełomie wiosny i lata - te dzikie łąki - coś wspaniałego.
Moja różyczka jak zaczęła w maju tak raduje mnie jeszcze do dziś
Aniu droga witaj serdecznie
Dziękuję za miłe słowa i pochwały działeczki.
Faktycznie ten żółty nachyłek jest niezmordowany. Ja rudbekie trzymałam do zeszłego tygodnia, nawet te przekwitłe, bo chciałam zostawić na zimę, ale miały za dużo mączniaka i w sumie powyrywałam.
Oj zrobił maczek mi niespodziankę, ale był trochę złośliwy i zakwitł mi na złość, gdy wyjechałam. Po powrocie został mi się jedynie zwiędły płatek
c.d.n