Też odpowiem, a co

Ad.1: Wszystko zależy, w jakim stanie jest gleba. Czy brakuje jakiegoś składnika? Jeśli nie wiesz, najbezpieczniej jest dac kompost, ew. przerobiony obornik.
Ad. 2: Patogeny idą z powietrza, więc dezynfekcja wiele nie da. Jeśli bardzo chcesz, można spalić siarkę.
Ad. 3: Ja sadze zawsze na płasko. Jest ok, nic się nie podmywa. Może za mocny strumień lejesz?
Ad. 4: Podlewać pomidory można tylko ciepłą wodą, a więc nie można prosto z węża. Woda musi odstać, albo w mauserze, albo w beczce, jak wolisz. Nie wolno lać po liściach - tylko na glebę.
Ad. 5: Nie ma uniwersalnej recepty. Zależy, jak pomidory potrzebują. Im lżejsza gleba, tym częściej. Generalnie, pomidory lepiej lekko przesuszyć niż zalać. Obserwuj pomidory, jak będą lekko więdły liście, trzeba podlać. Gleba powinna być wilgotna, jeśli nie umiesz ocenić, możesz odkopać mały fragment i zobaczyć, czy pod ziemią jest wilgoć.
Ad. 6: Tu wszystko zależy od gleby... Przyda się na początek jakiś nawóz azotowy (gnojówka, albo saletrzak, jeśli decydujesz się na nawozy sztuczne), potem jakiś o wysokich wartościach Pi K w stosunku do N, np. Florovit do pelargonii. O dawkach przeczytasz na FO
Ad. 7: Zamiast myśleć o opryskach, postaraj się o uniknięcie takiej konieczności. Pod folię zaraza nie zajrzy, jeśli nie będzie tam mokro i wilgotno. Luźna rozstawa krzaków, dobre wietrzenie i chemia nie będzie potrzebna. W razie W -Ridmomil, Mildex, infinito.... ale to ostateczność! Najpierw profilaktyka. Poprzedniczka dobrze radzi, poczytaj o OW i HT.
Chociaż ja w ub. roku nie stosowałam żadnych oprysków - w tym naturalnych - i nie miałam zarazy w tunelu do końca, a na gruncie była. Ale też rok był mało "zarazowy". W wilgotne lata zdarzało się, że krzaki najbardziej na brzegu łapały ZZ, te na które deszcz zawiewał.