Witajcie.
Kochana
Soniu jestem.

Furtka otwarta więc ciągle coś znoszę.
Mam nadzieję, że jednak zdrówko pozwoli i wybierzesz się w te piękne rejony. Mocno trzymam kciuki.
Gosiu nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Grecja jest piękna -bez dwóch zdań.
Grażynko i
Zuziu przyniosłam do domu:
5 x Queen of the Night,
5 x Upstar,
1 x Elegant Lady,
1 x Claudia
3 x czosnek biały
1 x krokusy Spring Beauty
1 x narcyzy Wave
Muszę jeszcze dokupić białe tulipany no i obowiązkowo Angelique. No i czekam też na pojawienie się w Biedrze tych tańszych cebul, bo wśród nich są fioletowe czosnki Gladiatory. I na nie bardzo poluję.
Jolu tworzysz swój raj na nowo. Masz dużo miejsca, to i dużo hortensji się zmieści. A to fakt, takie piękne rośliny.
Sabinko co zakupiłam napisałam wyżej.

No i nadal nie skończyłam.
Tak, to prawda doszukują się powiązań, że mityczna Atlantyda to właśnie Thira. Przede wszystkim zgadzała by się teza o zagładzie. Wszak wybuch wulkanu w 1450 r. p.n.e pogrzebał ją doszczętnie, niszcząc całą cywilizację minojską.
Marleno dziękuję za odwiedzinki.
Wandeczko 
dziękuję za miłe słówko.
Jolu ja na razie co rusz ląduje gdzie indziej. Jak na razie najbardziej podobało mi się własnie na Rodos i na Krecie teraz. Kontynentalna Grecja mnie też nie pociąga. Było tam zimniej niż u nas w Polsce.
Nie zazdroszczę Ci zgubienia syna, oj nieeee...
Wiem co czułaś, bo sama to przeżyłam...
Byliśmy w Turcji, gdy mój synek miał prawie trzy latka. I prawie nic jeszcze nie mówił (poza: mama, tata, daj, nie itp) Przed wyjazdem sąsiadka gadała nam co rusz: Ania po co tam? Pilnujcie dzieci, bo tam tyle dzieci porywają.

Do dziś nie wiem skąd ona miała takie informacje, ale strasznie mnie wtedy wnerwiała ta jej gadanina. No i polecieliśmy. Któregoś dnia zachciało nam się pojechać na największy targ w egejskiej części Turcji. No rzeczywiście targowisko ciągnęło się na długości kilkuset metrów. Upchane ludźmi, że ledwo można było oddychać.
Ja trzymałam moją siedmioletnią wówczas córkę za rękę a mąż nosił na rękach syna. No i stało się. Postawił go dosłownie na trzy sekundy, tylko by poluzować szelki plecaka, bo go strasznie piły w ramiona. A Szymona już nie było. Do dziś nie mogę tego ogarnąć, jak on mógł tak szybko zniknąć. Ja krzyczałam co sił w płucach i biegłam w jedną stronę targu a mąż w drugą. Gdy dobiegłam do końca a małego nie było, to z powrotem w drugą stronę do męża, on też nie miał naszego synka. Po drodze nikt nic nie wiedział, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał... Myślałam że oszaleję. Dostałam takiego napadu paniki, że nie miałam czym oddychać, próbowałam wciągać jakoś powietrze a czułam, ze się duszę. Przez tę gadaninę sąsiadki już mi się nasuwały obrazy przed oczy, że na pewno go ktoś porwał w takim tłumie. Biegaliśmy i darliśmy się. Nie wiem po jakim czasie ktoś krzyczał, że policjant niesie jakiegoś małego chłopca na rękach, bo ten biegł przed siebie i płakał. To był mój synuś. Moje zapłakane maleństwo, które na nasz widok zaczęło jeszcze mocniej szlochać. I my tez zaczęliśmy szlochać. Jak go wzięłam na ręce to tak go mocno przytuliłam, ze aż dziwne że mu nie połamałam tych jego małych kosteczek. Płakaliśmy sobie z synkiem jeszcze jakiś czas. Ludzie nas uspakajali ale to było silniejsze ode mnie. To były najgorsze chwile mojego życia. Nigdy, nikomu tego nie życzę.
Hmmm... Ogród... jest tak przesuszony, ze teraz tylko trawy mnie cieszą i róże powtarzające kwitnienie. I pozostaje tylko czekać do wiosny...
Kasiu na pewno dowiozą.
O!?
Moniś!!! Jesteś! Co taka cisza u Ciebie?

Ja byłam na Krecie od 26 lipca do 9 sierpnia. A na Santorini płynęliśmy 31 lipca. A Ty?
Bietko może kiedyś uda mi się powrócić na Kretę i przejść ten wąwóz. Niestety teraz było to niemożliwe przez wzgląd na temperatury i małe dzieci.
Skoro mówisz, że Balos piękniejsze niż Elafonisi, to tylko się cieszyć!
A to nocowanie w starych chatkach, nie planowane na dodatek, to dopiero musiało być dla tych turystów wrażeniem!
Teraz pokażę co tam przez ostatnie dni u mnie na działce się działo.
