Dziękuję Buniu
Warzywka są już na skraju okresu wegetacji. Połowa fasolki wylądowała dzisiaj w garnku, groszek jeszcze trochę będzie rósł, ale wydaje mi się, że ostatnie strączki albo zniszczy mróz, albo zeżre mączniak, bo z dnia na dzień coraz bardziej pokrywają się nalotem. Zostanie pietruszka, por i kapustne, chociaż dla nich jest u mnie nieodpowiednia gleba - zbyt ciężka i zimna, więc rosną bardzo słabo. Jedynie kalarepa i jarmuż dają radę. No właśnie, jarmuż też zostaje na zimę. Rozrósł się pięknie i w założeniu ma stanowić źródło świeżej zieleniny zimą.
Z ogrodowych nowości: nareszcie mam wysiane żyto ozime. Trochę to trwało zanim je dostałam, ale na szczęście tam, gdzie już przekopana ziemia jest też posiane żyto. Do połowy miesiąca ma być dość ciepło, więc powinno powschodzić, a przez wiosnę podrośnie trochę dodając zielonej masy. Niestety z obornikiem mam problem. Albo musiałabym mieć własny transport (czyli przyczepkę), albo zamówić od razu wielką przyczepę stanowiącą zapas na dwa lata

Gdybym jeszcze miała czas, by od razu wywieźć tę stertę wgłąb działki... przecież nie zostawię wielkiej śmierdzącej pryzmy obornika na podjeździe przed domem, bo oficjalnie sąsiedzi mnie wyklną, a nieoficjalnie będą podbierać obornik pod osłoną nocy
