Krysiu - grzybki to ja mam nie tylko w lesie.
Choroby grzybowe w tym klimacie szerzą się błyskawicznie.
Tulipanku - jesteś niepoprawny, ale kochany chłopak.
Jak tam cebulkowe plany, już ustaliłeś co gdzie posadzić ?
Aneczko - no nie wiem czy warto je wyganiać.
może trochę jeszcze niech poczekają aż przestanie padać.
Barona nie żałuj, choć piękny ale kapryśny jak panna młoda.
Coś mi się wydaje, że jak się nie poprawi to wyleci.
Deszczu mam powyżej uszu

strasznie nieudany ten rok, wszystko zaczyna gnić a mączniak nie poprawia sytuacji.
To co na zdjęciach to tylko ułamek tego co mogłoby być, gdyby nie ten deszcz.
Kropelko - witaj.
Dziękuję, ale wierz mi, że w tym roku tak jest tylko na zdjęciach.
Realia nie są tak wesołe i słoneczne.
Jacku - tak, mamy przecież tego samego.
Eeni F powtarza czasem nawet 3 razy w roku, to bardzo dobry liliowiec.
U mnie Miss już całkiem zakończyła kwitnienie.
Mireczko - miło, że wpadłaś.
Winogrona też u mnie zaczynają pękać a do tego osy i ptactwo dokładają swoje 3 grosze.
Tylko to w szklarni wygląda dobrze i smakuje wyjątkowo.
Grzyby tylko w 10 % zdrowe, reszta z mięsną wkładką niestety.
Aneczko 1979 - mam zupę, ale z kozaczków i dosłownie 2 prawdziwków, bo reszta w kuble.
Ale dobre i to.
Powojnik to Alba Luxurians.
Jurku - pewno masz niedaleko, to spacer być może się opłaci.
Mnie za bardzo się nie opłacił, tyle co dla zdrowia.
Danusiu - oj tam, oj tam .......dla mnie to normalna pora.
I jakie 15 stopni

....chyba w słonku jak na chwilkę przejrzało przez chmury.
U mnie na termometrze tylko 11 stopni czyli zimno.
Czym by tu sobie humor poprawić..........
No przecież wiem.....słoneczne różyczki zawsze umilają nastrój.
Pozytywnie zaskoczona jestem maleństwem Honeymilk.
Stale wypuszcza nowe pędy i bez przerwy coś na niej kwitnie.
Dobrze znosi jak na razie deszczową pogodę i dość długo trzyma kwiaty, nawet przez tydzień, ale moze to tylko zasługa chłodnych teraz dni.
CHEwbabyluw ta to ma kolorek.
Już od samego patrzenia robi się cieplej.
Rośnie od jesieni zeszłego roku i daje sobie wspaniale rady z tą pogodą.
Zdrowa i ciągle wypuszcza nowe pędy, chociaż na razie krótkie ale zawsze zakończone energetyzującymi kwiatami.
Zapowiada się na supermenkę.
Ta z kolei urzeka mocnym zapachem.
Blossomtime nie jest rekordzistką wzrostu ani kwitnienia.
Była chora, więc ścięłam do pnia i rosła od nowa.
Teraz jest nadzieja na lepsze jej czasy, bo ma o wiele grubsze pędy i nie widać grzyba, który miała na pędach.
Trzymam za nią kciuki, bo jest wyjątkowa, szczególnie w pąku.
Jubilejni spędza mi sen z powiek.
Rachityczna nie jest bo trzyma pędy sztywno nawet cienkie.
Kwiat ma wspaniały i nawet dość długo trzyma.
Ale za to słabo rośnie.
Niezawodny wszędzie Chippendale u mnie w tych deszczach zaczął żółknąć.
Trochę się boję czy nie zagniwają mu korzenie w tej przemokniętej ziemi.
Szkoda, że nie mówi, bo byłoby łatwiej.
Jestem też zauroczona Ritausmą.
Niby lubi piaski a u mnie w mokrej ziemi sadzona wiosną stale kwitnie.
Zastanawiam się czy nie obrywać jej tych pączków, ale jak niszczyć takie cudne kwiaty ?
Niezawodna Comte de Chambord trzyma cały czas dobry fason.
Nie ma burzy kwiatów jak w zeszłym roku, ale stale coś na niej kwitnie.
Chyba jedna z najlepszych róż historycznych w moim ogrodzie.
No i zagadka, która przyszła do mnie latem.
November Rain, róża o kolorze nieodgadnionym, ale takim jaki uwielbiam.
Trochę lawendy, trochę "sinego" różu, ciemniejsza w środku a jaśniejsza na zewnątrz.
Ma ktoś może i udzieli mi jakichś porad ?
.....i jeszcze trochę róż........
