No właśnie...moi rodzice kompletnie niezaradni byli i nie umieli załatwiać spod lady, ze wsi, czy z nielegalnego uboju, więc jednym z moich najciekawszych wspomnień z dzieciństwa pozostaną magiczne nocne wyprawy pod sklep mięsny w celu odmeldowania się na liście kolejkowejra_barbara pisze:jak dla kogo, jak dla kogoEpizod z kartkami nie miał żadnego znaczenia.Ani trochę.Dla mojej rodziny miał ogromne znaczenie, wręcz traumatyczne
Nocne stanie pod sklepami, choćby.Do pracy sie chodziło i czasu nie wiele na zdobywanie "chabaniny" skąd kolwiek
Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4396
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
W kolejkach moja żona czasem stała,niezbyt często,bo dzieci było dużo.W nocy,nigdy,ani jeden
raz.Nie wybrzydzałem przy jedzeniu,zamiast królika z nutrii, mogłem zjeść kaszankę. Ale mój kolega i sąsiad,nieraz żonę przeczołgał,jak zamiast schabu kupiła karczek.
W każdym razie,nie chudłem,ani nikt z moich znajomych. A ten od schabu jest w Kanadzie,
kombinował jak wrócić,nawet dom kupił i wyremontował. Jak się przypatrzył co się u nas dzieje,
wybił sobie powrót z głowy,z domem nie ma co zrobić.
Wyjechał w tym czasie,kiedy wyjeżdżać nie dało się,przez Stany do Kanady.A żona z dziećmi
i tak go znalazła,w czasie kiedy wyjeżdżać nie było można. Przez Jugosławię,Grecję i chap
go i kochaj,bo już nie ma gdzie uciec.
raz.Nie wybrzydzałem przy jedzeniu,zamiast królika z nutrii, mogłem zjeść kaszankę. Ale mój kolega i sąsiad,nieraz żonę przeczołgał,jak zamiast schabu kupiła karczek.
W każdym razie,nie chudłem,ani nikt z moich znajomych. A ten od schabu jest w Kanadzie,
kombinował jak wrócić,nawet dom kupił i wyremontował. Jak się przypatrzył co się u nas dzieje,
wybił sobie powrót z głowy,z domem nie ma co zrobić.
Wyjechał w tym czasie,kiedy wyjeżdżać nie dało się,przez Stany do Kanady.A żona z dziećmi
i tak go znalazła,w czasie kiedy wyjeżdżać nie było można. Przez Jugosławię,Grecję i chap
go i kochaj,bo już nie ma gdzie uciec.
- janka53
- 200p

- Posty: 386
- Od: 15 paź 2012, o 17:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Zapraszam janka53.Moje początki. 
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=2&t=62377" onclick="window.open(this.href);return false;
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=2&t=62377" onclick="window.open(this.href);return false;
-
Jerome
- 100p

- Posty: 198
- Od: 30 sie 2012, o 19:05
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Brandenburgia
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Ale nam sie dziadkowo-wspominkowo zrobilo. Kartki, ocet, kolejki, jajko w pociägu
Janka ma racje, nie jestesmy u siebie. Ja mam ten komfort ze do Polski mam kilkadziesiät kilometröw. Starsze dzieci zostaly, wyjechalismy tylko z najmlodszä. Kontakty rodzinne sä utrzymywane codziennie a spod Berlina do Lodzi jest teraz autostrada i za cztery godziny jestesmy w Zgierzu, po kolejnej godzinie juz u cörki
Mozna na weekend pojechac, dzieciaki mogä wpadac do nas, bo nie jest to jakas przekosztowna i czasochlonna wyprawa.
Za stereotypy jestesmy w duzej mierze sami odpowiedzialni. To wynika czesto z naszej "tradycji" kombinowania.
Gdy ktos pracowal kiedys w masarni mial mieso i wedliny, w zakladach tytoniowych-papierosy itd. Nikt nie möwil wsröd znajomych "dzisiaj ukradlem dwie paczki fajek a zona ukradla kawal boczku i peto mysliwskiej".
Stowrzylismy slowo-zamiennik, möwilo sie "skombinowalem" albo "zorganizowalem". Ja po szkole pracowalem w zakladach obuwniczych i na brak sköry, fleköw, butöw nawet, o kleju nie wspominajäc, nikt w rodzinie nie narzekal.
Na szczescie ktos mädry uswiadomil mi szybko ze tego typu "organizowanie" ma w naszym jezyku od kilkuset lat innä nazwe, jest karalne i naganne. Robilem wiec przez jakis czas w pracy za mamyjowatego idiote.
No i te "tradycje" czesto przenosimy ze sobä do obcych krajöw. I niestety czasem rzuca sie ona w oczy.
Ja mieszkam w malej miejscowosci oddalonej od glöwnych drög. Jest spokojnie, przed bramä w sezonie stojä mi dwa wiklinowe kosze z kwiatami, niczym niezabezpieczone stojä do jesieni. Ale mam znajomego, mieszka ok 15 km ode mnie i dwa czy trzy lata temu na festyn w ich wsi przyjechala grupa polskich nastolatköw zeby sie zabawic. Niestety formy zabawy nie byly typowe dla tej miejscowosci i jak po festynie Niemcy juz posprzätali smieci z powywalanych koszy, naprawili ogrodzenia i odkupili poniszczone kwiaty i doniczki, zaczeli przejawiac dziwnä czujnosc przechodzäcä w nerwowosc na widok aut z polskä rejestracjä. Nie dziwi mnie to specjalnie, tak jak to ze gdy wchodze tam do sklepu i przywitam sie, ekspedientka wodzi za mnä oczami i to nie z powodu mojej wätpliwej atrakcyjnosci.
Po prostu ludzie charakteryzujäcy sie takimi samymi jak ja cechami zewnetrznymi, takim samym akcentem i miejscem pochodzenia nauczyli jä tego. To jest jej biznes i nie moze tracic.
Zresztä u mnie na wsi bylo podobnie, w sklepie z napojami butelki i skrzynki zostawia sie w jednym pomieszczeniu a placi sie za zabrane napoje w drugim. I na poczätku pani ekspedientka liczyla moje oddawane butelki i patrzyla czy w skrzynkach nie ma braköw.
Teraz juz na szczescie przy kasie möwie tylko ile i jakich opakowan mialem i odlicza mi na slowo. Moge jä spokojnie oszukac nawet na 2 euro
, ale jak sie sprawa rypnie to wlasnie takä wartosc będę mial w srodowisku. No moze 2,20 
Ja mimo ze w Niemczech bywalem czesto, to przed przyjazdem na stale mialem pelnä glowe stereotypöw na temat Niemcöw.
A teraz mam säsiada obok z wiecznie rozesmianä gebä, pelnego poczucia humoru i skorego do kazdej, nawet nieproszonej pomocy, takiego co jak wychodzi z domu to slonce zaczyna jasniej swiecic. I drugiego z naprzeciwka ktöry potwierdza moje negatywne stereotypy w calej rozciäglosci a nawet wiecej. Ludzie sä rözni, wszedzie.
Janka ma racje, nie jestesmy u siebie. Ja mam ten komfort ze do Polski mam kilkadziesiät kilometröw. Starsze dzieci zostaly, wyjechalismy tylko z najmlodszä. Kontakty rodzinne sä utrzymywane codziennie a spod Berlina do Lodzi jest teraz autostrada i za cztery godziny jestesmy w Zgierzu, po kolejnej godzinie juz u cörki
Mozna na weekend pojechac, dzieciaki mogä wpadac do nas, bo nie jest to jakas przekosztowna i czasochlonna wyprawa.
Za stereotypy jestesmy w duzej mierze sami odpowiedzialni. To wynika czesto z naszej "tradycji" kombinowania.
Gdy ktos pracowal kiedys w masarni mial mieso i wedliny, w zakladach tytoniowych-papierosy itd. Nikt nie möwil wsröd znajomych "dzisiaj ukradlem dwie paczki fajek a zona ukradla kawal boczku i peto mysliwskiej".
Stowrzylismy slowo-zamiennik, möwilo sie "skombinowalem" albo "zorganizowalem". Ja po szkole pracowalem w zakladach obuwniczych i na brak sköry, fleköw, butöw nawet, o kleju nie wspominajäc, nikt w rodzinie nie narzekal.
Na szczescie ktos mädry uswiadomil mi szybko ze tego typu "organizowanie" ma w naszym jezyku od kilkuset lat innä nazwe, jest karalne i naganne. Robilem wiec przez jakis czas w pracy za mamyjowatego idiote.
No i te "tradycje" czesto przenosimy ze sobä do obcych krajöw. I niestety czasem rzuca sie ona w oczy.
Ja mieszkam w malej miejscowosci oddalonej od glöwnych drög. Jest spokojnie, przed bramä w sezonie stojä mi dwa wiklinowe kosze z kwiatami, niczym niezabezpieczone stojä do jesieni. Ale mam znajomego, mieszka ok 15 km ode mnie i dwa czy trzy lata temu na festyn w ich wsi przyjechala grupa polskich nastolatköw zeby sie zabawic. Niestety formy zabawy nie byly typowe dla tej miejscowosci i jak po festynie Niemcy juz posprzätali smieci z powywalanych koszy, naprawili ogrodzenia i odkupili poniszczone kwiaty i doniczki, zaczeli przejawiac dziwnä czujnosc przechodzäcä w nerwowosc na widok aut z polskä rejestracjä. Nie dziwi mnie to specjalnie, tak jak to ze gdy wchodze tam do sklepu i przywitam sie, ekspedientka wodzi za mnä oczami i to nie z powodu mojej wätpliwej atrakcyjnosci.
Po prostu ludzie charakteryzujäcy sie takimi samymi jak ja cechami zewnetrznymi, takim samym akcentem i miejscem pochodzenia nauczyli jä tego. To jest jej biznes i nie moze tracic.
Zresztä u mnie na wsi bylo podobnie, w sklepie z napojami butelki i skrzynki zostawia sie w jednym pomieszczeniu a placi sie za zabrane napoje w drugim. I na poczätku pani ekspedientka liczyla moje oddawane butelki i patrzyla czy w skrzynkach nie ma braköw.
Teraz juz na szczescie przy kasie möwie tylko ile i jakich opakowan mialem i odlicza mi na slowo. Moge jä spokojnie oszukac nawet na 2 euro
Ja mimo ze w Niemczech bywalem czesto, to przed przyjazdem na stale mialem pelnä glowe stereotypöw na temat Niemcöw.
A teraz mam säsiada obok z wiecznie rozesmianä gebä, pelnego poczucia humoru i skorego do kazdej, nawet nieproszonej pomocy, takiego co jak wychodzi z domu to slonce zaczyna jasniej swiecic. I drugiego z naprzeciwka ktöry potwierdza moje negatywne stereotypy w calej rozciäglosci a nawet wiecej. Ludzie sä rözni, wszedzie.
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... 15&start=0" onclick="window.open(this.href);return false;
- Greta
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 872
- Od: 4 mar 2007, o 20:32
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Hamburg/DE
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Czasy kartkowe , przytocze co usłyszałam z opowieści rodzinnych ...
Mojej mamie zamarzyła się zamrażarka , po naradzie wojennej , rodzice postanowili zapisać się na ten cud wynalazek ... i z wypiekami na twarzy zaczeli opowiadac jak to wyglądało , opowiadali rozemocjonowani , że musieli codziennie przez rok "meldowac się" w wyznaczonym sklepie "Domaru" o nocnej porze , coś koło 5 rano , podpisywać się na liście i tak przez okrągłe 365 dni , bez względu na niedziele i święta ... aż wreszcie nastapił "ten wyczekiwany i wyteskniony" dzien , w którym "rzucili" - 3 piękne i nowe zamrażarki i ... po przepychankach , potyczkach słownych , wreszcie dumni przywiezli ten pożeracz prądu , aby stał i chłodził powietrze , bo nic nie było innego .
Czasy , oby wiecej nie nastapiły podobne ...
Kiedyś ta historie , opowiedziałm znajomym z Niemiec , na to oni zdziwieni oznajmili , że Polacy to naród leniwy i upatry , bo jak nie było danego produktu w jednym sklepie , to trzeba było jechać do drugiego , lub trzeciego i na pewno byśmy dostali co nam jest potrzebne , to co chcemy kupić . A my ciagle w uporze , chodzimy tylko do jednego tego samego sklepu , w błednym przekonaniu , że tylko w tym jednym sklepie dostaniemy wszystko co nam się zamarzy . Czyli jak rozmowa z dziećmi , że nie było kiedyś internetu i telefonow komórkowych
Mojej mamie zamarzyła się zamrażarka , po naradzie wojennej , rodzice postanowili zapisać się na ten cud wynalazek ... i z wypiekami na twarzy zaczeli opowiadac jak to wyglądało , opowiadali rozemocjonowani , że musieli codziennie przez rok "meldowac się" w wyznaczonym sklepie "Domaru" o nocnej porze , coś koło 5 rano , podpisywać się na liście i tak przez okrągłe 365 dni , bez względu na niedziele i święta ... aż wreszcie nastapił "ten wyczekiwany i wyteskniony" dzien , w którym "rzucili" - 3 piękne i nowe zamrażarki i ... po przepychankach , potyczkach słownych , wreszcie dumni przywiezli ten pożeracz prądu , aby stał i chłodził powietrze , bo nic nie było innego .
Czasy , oby wiecej nie nastapiły podobne ...
Kiedyś ta historie , opowiedziałm znajomym z Niemiec , na to oni zdziwieni oznajmili , że Polacy to naród leniwy i upatry , bo jak nie było danego produktu w jednym sklepie , to trzeba było jechać do drugiego , lub trzeciego i na pewno byśmy dostali co nam jest potrzebne , to co chcemy kupić . A my ciagle w uporze , chodzimy tylko do jednego tego samego sklepu , w błednym przekonaniu , że tylko w tym jednym sklepie dostaniemy wszystko co nam się zamarzy . Czyli jak rozmowa z dziećmi , że nie było kiedyś internetu i telefonow komórkowych
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Właśnie to miałem na myśli.Jak obskoczyliśmy z moim psem pięć mięsnych,to nerki zawsze
trafiliśmy.
Kupiłem sąsiadowi zamrażarkę,na książeczkę G. To taka książeczka oszczędnościowa,na którą
szły wpłaty za przepracowane niedziele, i kupowało się w sklepach uprzywilejowanych.
Wniosłem z nim do domu,a u niego na stole stoi wielki bukiet moich lilii,marki Matterhorn,
które kupiłem na rozmnożenie z Holandii,przez firmę Polcomex. Osobiście ukradzione w moim
ogrodzie.
Robiłem w tym czasie mieczyki,na kwiat cięty. Co nie sprzedałem,a było do wycięcia,ciąłem,
aby z kwiatem na grzędzie nie stało i nie kusiło nikogo.I te dodatkowe wkładałem do wiadra
zawieszonego na płocie.Pomimo tego,kradzieże były,nawet przyłapałem innego sąsiada.
Bardzo kłopotliwe złodzieja złapać,jaki wstyd. Dla łapiącego.
trafiliśmy.
Kupiłem sąsiadowi zamrażarkę,na książeczkę G. To taka książeczka oszczędnościowa,na którą
szły wpłaty za przepracowane niedziele, i kupowało się w sklepach uprzywilejowanych.
Wniosłem z nim do domu,a u niego na stole stoi wielki bukiet moich lilii,marki Matterhorn,
które kupiłem na rozmnożenie z Holandii,przez firmę Polcomex. Osobiście ukradzione w moim
ogrodzie.
Robiłem w tym czasie mieczyki,na kwiat cięty. Co nie sprzedałem,a było do wycięcia,ciąłem,
aby z kwiatem na grzędzie nie stało i nie kusiło nikogo.I te dodatkowe wkładałem do wiadra
zawieszonego na płocie.Pomimo tego,kradzieże były,nawet przyłapałem innego sąsiada.
Bardzo kłopotliwe złodzieja złapać,jaki wstyd. Dla łapiącego.
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 42398
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Przyzwyczaiłam, że nie masz wątku i nie zauważyłam linka w podpisie, ale czasem szukam i jest! rozochocona wchodzę, czytam... Piotrze wolałam Cię czytać u Pati .. niby charakter pisma ten sam, ale ile żółci.....
Chyba, że wzorem Pat przekolorowałeś
Ja przecież żyłam w tej samej Polsce, żyję w tej samej Polsce i gdzieś tam też pojeździłam, ale inne okulary mam (krótkowzroczność czy co?). Nie potrafię tak na chłodno analizować a gdzie dusza, a gdzie romantyzm ?
Będę wpadać może jak wylejesz te swoje wymyje to odnajdę przyjemność w czytaniu
Chyba, że wzorem Pat przekolorowałeś
Ja przecież żyłam w tej samej Polsce, żyję w tej samej Polsce i gdzieś tam też pojeździłam, ale inne okulary mam (krótkowzroczność czy co?). Nie potrafię tak na chłodno analizować a gdzie dusza, a gdzie romantyzm ?
Będę wpadać może jak wylejesz te swoje wymyje to odnajdę przyjemność w czytaniu
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4396
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Marysiu, wpadaj, nie będę sama z Janką w opozycji do tezy głównej wątkuMaska pisze:Przyzwyczaiłam, że nie masz wątku i nie zauważyłam linka w podpisie, ale czasem szukam i jest! rozochocona wchodzę, czytam... Piotrze wolałam Cię czytać u Pati .. niby charakter pisma ten sam, ale ile żółci.....![]()
Chyba, że wzorem Pat przekolorowałeś![]()
Ja przecież żyłam w tej samej Polsce, żyję w tej samej Polsce i gdzieś tam też pojeździłam, ale inne okulary mam (krótkowzroczność czy co?). Nie potrafię tak na chłodno analizować a gdzie dusza, a gdzie romantyzm ?
Będę wpadać może jak wylejesz te swoje wymyje to odnajdę przyjemność w czytaniu
-
Jerome
- 100p

- Posty: 198
- Od: 30 sie 2012, o 19:05
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Brandenburgia
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
To mi mirzanie przypomniales jak to möj säsiad dostal od ojca stöl aluminiowy. Bez jednej nogi, z porysowanym blatem, ale do garazu doskonaly. Taki przemyslowy byl, nic ozdobnego.
Wieczorem go przytargalismy i jakos säsiadowi, nazwijmy go Tadek, nie chcialo sie auta z garazu wyprowadzac i stöl zostal na zewnätrz. Rano oczywiscie amba fatima, bylo i ni ma. Trudno, tradycja taka.
Stolu nie wbetonowalismy, nie wspawalismy, nie ogrodzilismy kolczastym drutem i nie podläczylismy do prädu. Bläd. Powazny bläd.
Säsiad jezdzil ciezaröwkä, jogurty wozil w znanej firmie, czasem auto parkowal kolo domu. No i inny säsiad jakos tak dwa dni po zniknieciu stolu pyta Tadka czy daloby rade podrzucic go do powiatu, bo ma trzy takie worki do zawiezienia. No pewno, czemu nie, säsiad w koncu.
Kilka dni potem säsiad Wladek pyta "Tadziu, zawiozles Janka do miasta? Zawiozles. Tylko przy okazji jeszcze wywiozles swöj stöl w workach na zlomowisko"
To sie nazywa tupet. Jednego takiego Jasia na wsi mielismy, nic nie mialo prawa ocalec jak sie przewinäl.
Marysiu zölc powiadasz? Ano troche jej sie leje. Mieszkalem w Polsce prawie 50 lat, tylko dwa lata po szkole pracowalem w jakichs firmach, a potem praktycznie zawsze "na swoim". Zatrudnialem kilkanascie osöb i wszystko dzialalo jak sie nalezy. Wszyscy byli zadowoleni opröcz mnie. Dlugo by opowiadac, interpretacje przepisöw celnych, podatkowych, tych dotyczäcych zatrudniania, ubezpieczeniowych zmienialy sie szybciej niz pory dnia. Do pewnego czasu nawet mnie to bawilo, potem denerwowalo, a w koncu zaczelo mi utrudniac prace na tyle ze postanowilem calosc przeflancowac za Odre. Niestety bez pracowniköw. Szkoda, to byla dobra ekipa.
Od pewnego czasu przestaly mnie nekac romantyczne porywy i zaczälem sobie cenic spoköj. Wyobraz sobie ze w Niemczech przepisy dotyczäce prowadzenia firmy o profilu jaki mnie najbardziej interesuje nie zmienily sie odkäd tu jestem, no szok
Jak sobie cokolwiek zaplanuje to moge to zrealizowac, malo tego, urzednicy do ktörych sie zwracam starajä mi sie pomöc. Tylko wolno to idzie bo biurokracja niemiecka jest co prawda przewidywalna, ale powolna niesamowicie.
Jedyne niespodzianki jakich moge sie spodziewac robi mi Malgosia , albo mloda. Czasem ich pomysly sä kosztowne, ale nie az tak jak niektöre pomysly US i ZUS w Polsce. Daje rade.
Ja wiem, bursztynowy swierzop, gryka jak snieg biala....... i do tych pöl, do tych läk zielonych.......wpadne na wakacje. Tydzien göra dwa, a potem do roboty.
Pat, druga czesc wätku brzmi "i nie tylko" . Postaram sie cos tam wymyslic na ten temat i cykne
Wieczorem go przytargalismy i jakos säsiadowi, nazwijmy go Tadek, nie chcialo sie auta z garazu wyprowadzac i stöl zostal na zewnätrz. Rano oczywiscie amba fatima, bylo i ni ma. Trudno, tradycja taka.
Stolu nie wbetonowalismy, nie wspawalismy, nie ogrodzilismy kolczastym drutem i nie podläczylismy do prädu. Bläd. Powazny bläd.
Säsiad jezdzil ciezaröwkä, jogurty wozil w znanej firmie, czasem auto parkowal kolo domu. No i inny säsiad jakos tak dwa dni po zniknieciu stolu pyta Tadka czy daloby rade podrzucic go do powiatu, bo ma trzy takie worki do zawiezienia. No pewno, czemu nie, säsiad w koncu.
Kilka dni potem säsiad Wladek pyta "Tadziu, zawiozles Janka do miasta? Zawiozles. Tylko przy okazji jeszcze wywiozles swöj stöl w workach na zlomowisko"
Marysiu zölc powiadasz? Ano troche jej sie leje. Mieszkalem w Polsce prawie 50 lat, tylko dwa lata po szkole pracowalem w jakichs firmach, a potem praktycznie zawsze "na swoim". Zatrudnialem kilkanascie osöb i wszystko dzialalo jak sie nalezy. Wszyscy byli zadowoleni opröcz mnie. Dlugo by opowiadac, interpretacje przepisöw celnych, podatkowych, tych dotyczäcych zatrudniania, ubezpieczeniowych zmienialy sie szybciej niz pory dnia. Do pewnego czasu nawet mnie to bawilo, potem denerwowalo, a w koncu zaczelo mi utrudniac prace na tyle ze postanowilem calosc przeflancowac za Odre. Niestety bez pracowniköw. Szkoda, to byla dobra ekipa.
Od pewnego czasu przestaly mnie nekac romantyczne porywy i zaczälem sobie cenic spoköj. Wyobraz sobie ze w Niemczech przepisy dotyczäce prowadzenia firmy o profilu jaki mnie najbardziej interesuje nie zmienily sie odkäd tu jestem, no szok
Jak sobie cokolwiek zaplanuje to moge to zrealizowac, malo tego, urzednicy do ktörych sie zwracam starajä mi sie pomöc. Tylko wolno to idzie bo biurokracja niemiecka jest co prawda przewidywalna, ale powolna niesamowicie.
Jedyne niespodzianki jakich moge sie spodziewac robi mi Malgosia , albo mloda. Czasem ich pomysly sä kosztowne, ale nie az tak jak niektöre pomysly US i ZUS w Polsce. Daje rade.
Ja wiem, bursztynowy swierzop, gryka jak snieg biala....... i do tych pöl, do tych läk zielonych.......wpadne na wakacje. Tydzien göra dwa, a potem do roboty.
Pat, druga czesc wätku brzmi "i nie tylko" . Postaram sie cos tam wymyslic na ten temat i cykne
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... 15&start=0" onclick="window.open(this.href);return false;
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 42398
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Pat obiecałam i będę, ale do spierania muszę się wciągnąć, bo ja jestem całkiem inna konstrukcja. Pewnie, że i ja widzę to wszystko, ale coś za coś , u mnie to drugie coś przeważa.
Piotr ja byłam w USA w 1981 r. rodzina zakotwiczona zamerykanizowana chciała mi wszystko ułatwić, żebym została, o stanie wojennym gazety polskie pisały. Byliśmy w USA na wycieczce (wyobrażasz sobie?) z M. On wyjechał po 2 tygodniach (bo babcia więcej z dziećmi nie mogła siedzieć) ja zostałam odpracować koszta podróży i jak się dowiedziałam, że moje dziecko jest przekonane, że matka nie wróci to pierwszym samolotem po strajku kontrolerów powietrznych wracałam do domu. Do swoich! A mój M. jak wracał ze Stanów po dwóch tygodniach to ciemnoskórzy amerykanie go oglądali jak nienormalnego
I nie żałuje decyzji ile potem wspaniałych momentów w życiu mnie spotkało, a im więcej było tych złych tym te dobre były piękniejsze. No i pewnie długo jeszcze mogłabym tak bajać, ale może wystarczy 
Piotr ja byłam w USA w 1981 r. rodzina zakotwiczona zamerykanizowana chciała mi wszystko ułatwić, żebym została, o stanie wojennym gazety polskie pisały. Byliśmy w USA na wycieczce (wyobrażasz sobie?) z M. On wyjechał po 2 tygodniach (bo babcia więcej z dziećmi nie mogła siedzieć) ja zostałam odpracować koszta podróży i jak się dowiedziałam, że moje dziecko jest przekonane, że matka nie wróci to pierwszym samolotem po strajku kontrolerów powietrznych wracałam do domu. Do swoich! A mój M. jak wracał ze Stanów po dwóch tygodniach to ciemnoskórzy amerykanie go oglądali jak nienormalnego
-
Jerome
- 100p

- Posty: 198
- Od: 30 sie 2012, o 19:05
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Brandenburgia
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Marysiu, zaczynamy przekonywac sie nawzajem czyj styl zycia jest lepszy. Nie ma lepszego, Twöj jest tak samo dobry jak möj. Nic lepiej , nic gorzej .
Nikogo nie namawiam do wyjazdu, każdy stawia sobie w zyciu jakies cele i stara sie je osiägnäc. Ja swoje moglem osiägnäc w Polsce, ale szkoda mi bylo czasu. Tutaj moge to zrobic szybciej i latwiej.
Ja nie ukrywam ze przyciägnely mnie tu pieniädze. Moze niewiele wieksze niz w Polsce, bo w Polsce tez mozna calkiem godnie zarobic , ale tutaj moge to zrobic zdecydowanie mniejszym nakladem sil. I poswiecajäc mniej czasu na to co niezbedne, mam wiecej czasu dla siebie i rodziny. Nie zamierzam zostac swiatowym potentatem w czymkolwiek. Chce spokojnie zarobic na przyjemnosci i zamierzam poswiecic na prace tylko konieczne minimum, ani minuty wiecej. I tutaj moge
.
Wiem, jestem egoistycznym hedonistä.
Ale jest mi z tym wyjätkowo dobrze.
Najpiekniejsze moje wspomnienia to tez Polska, tam sie urodzily moje dzieci, tam poznawalem smak doroslosci, tam mielem pierwsze sukcesy i porazki, tam mam przyjaciöl.
I z tymi przyjaciölmi gdy mieszkalismy blisko, spotykalismy sie czesto. Wpadalismy na kawke, popitolilismy godzine o duperelach i każdy zmykal do swoich obowiäzköw.
Teraz spotykamy sie rzadziej, duzo rzadziej, ale za to na kilka dni. Mamy w koncu duzo czasu dla siebie. Moze to kwestia wieku, bo dzieci dorosly i nie absorbujä nas juz tak bardzo, moze to kwestia tego ze nie musimy juz nikomu nic udowadniac i nie trzeba na kazdym kroku rozposcierac pawiego ogona, a moze to kwestia spokoju osiägnietego w koncu?
A wspomnienia? Dobrze jest usiäsc przy kominku i z kieliszeczkiem dwuletniej zurawinöwki powspominac . Ale czy wspominanie na Alasce na przyklad jest gorsze od wspominania w Suwalkach?
No i ta wygoda zycia, nie do przecenienia. Z kazdym dniem mam juz coraz mniej czasu i nie chce mi sie juz przez zycie przedzierac przez zaspy i po wybojach napotykajäc co rusz zakaz skretu lub zakaz wjazdu. Wole pojechac wygodnie autostradä, od czasu do czasu robiäc przystanki dla przyjemnosci. O ile wiecej ciekawych ludzi i miejsc mozna w ten sposöb znalezc.
Ale jeśli ktos lubi zyciowe zakrety i rajdy na orientacje, to przeciez nie moge mu odmöwic tej adrenaliny w trakcie i ulgi na mecie.
każdy ma prawo do wyboru swojej drogi.
Pozdrawiam, Piotr
Nikogo nie namawiam do wyjazdu, każdy stawia sobie w zyciu jakies cele i stara sie je osiägnäc. Ja swoje moglem osiägnäc w Polsce, ale szkoda mi bylo czasu. Tutaj moge to zrobic szybciej i latwiej.
Ja nie ukrywam ze przyciägnely mnie tu pieniädze. Moze niewiele wieksze niz w Polsce, bo w Polsce tez mozna calkiem godnie zarobic , ale tutaj moge to zrobic zdecydowanie mniejszym nakladem sil. I poswiecajäc mniej czasu na to co niezbedne, mam wiecej czasu dla siebie i rodziny. Nie zamierzam zostac swiatowym potentatem w czymkolwiek. Chce spokojnie zarobic na przyjemnosci i zamierzam poswiecic na prace tylko konieczne minimum, ani minuty wiecej. I tutaj moge
Wiem, jestem egoistycznym hedonistä.
Najpiekniejsze moje wspomnienia to tez Polska, tam sie urodzily moje dzieci, tam poznawalem smak doroslosci, tam mielem pierwsze sukcesy i porazki, tam mam przyjaciöl.
I z tymi przyjaciölmi gdy mieszkalismy blisko, spotykalismy sie czesto. Wpadalismy na kawke, popitolilismy godzine o duperelach i każdy zmykal do swoich obowiäzköw.
Teraz spotykamy sie rzadziej, duzo rzadziej, ale za to na kilka dni. Mamy w koncu duzo czasu dla siebie. Moze to kwestia wieku, bo dzieci dorosly i nie absorbujä nas juz tak bardzo, moze to kwestia tego ze nie musimy juz nikomu nic udowadniac i nie trzeba na kazdym kroku rozposcierac pawiego ogona, a moze to kwestia spokoju osiägnietego w koncu?
A wspomnienia? Dobrze jest usiäsc przy kominku i z kieliszeczkiem dwuletniej zurawinöwki powspominac . Ale czy wspominanie na Alasce na przyklad jest gorsze od wspominania w Suwalkach?
No i ta wygoda zycia, nie do przecenienia. Z kazdym dniem mam juz coraz mniej czasu i nie chce mi sie juz przez zycie przedzierac przez zaspy i po wybojach napotykajäc co rusz zakaz skretu lub zakaz wjazdu. Wole pojechac wygodnie autostradä, od czasu do czasu robiäc przystanki dla przyjemnosci. O ile wiecej ciekawych ludzi i miejsc mozna w ten sposöb znalezc.
Ale jeśli ktos lubi zyciowe zakrety i rajdy na orientacje, to przeciez nie moge mu odmöwic tej adrenaliny w trakcie i ulgi na mecie.
każdy ma prawo do wyboru swojej drogi.
Pozdrawiam, Piotr
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... 15&start=0" onclick="window.open(this.href);return false;
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 42398
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
Nie było moim celem przekonywać Cię do mojego wyboru, ja tylko napisałam że też mogłam... ale właśnie taki był mój wybór zgodny z moim charakterem. Piotrze ja nie potrzebuję aż tak szerokiej autostrady i bardziej prozaiczne są moje szczęścia
Wcale nie wtedy jestem szczęśliwa gdy siedzę w dobrej knajpie i zajadam pyszności
wiesz ja jestem szczęśliwa, kiedy przyjadą wszystkie moje dzieci i siedzimy w dobrych humorach i słyszę ich śmiech - szczery taki jak 10, 15 , 20 lat temu... czujesz to?
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
ciocia Dorota
- ra_barbara
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2179
- Od: 15 sty 2010, o 10:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Już świętokrzyskie
- Kontakt:
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
A mnie tam brakuje na bieżąco
Twoich rozważań i tego co próbujesz nam przedstawić.Jestem Twoją fanką i mój M
któremu czytam Twoje felietony
pozdrawiam
pozdrawiam
Abyście tylko potrafili położyć kwiaty pomiędzy smutnymi liśćmi życia! aktualny Co w trawie piszczy-2014-2017
Cz.1. cz.2. cz.3.Dziergam...bo lubię
Cz.1. cz.2. cz.3.Dziergam...bo lubię
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4396
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Na emigracji ogrodowo i nie tylko.
No właśnie, niech się autor nie zniechęca, że fani skłonni do dyskusji i się pokłócić lubiąra_barbara pisze:A mnie tam brakuje na bieżącoTwoich rozważań i tego co próbujesz nam przedstawić.Jestem Twoją fanką i mój M
któremu czytam Twoje felietony
![]()
pozdrawiam

