I zgodnie z wczorajszą obietnicą - dodaję zdjęcia.
Szczawik - oxalis.
Wstyd powiedzieć skąd go mam..A historia jest bardzo długa.. Kiedyś miałam takowego, bardzo wielka kępa liści i łodyg, kiedy kwitł wyglądał bardzo okazale - fioletowe listki i pełno maluśkich, białych kwiatków. Ale wyczytałam, że na zimę (strasznie marnieje!!!), kiedy zaczną usychać liście należy je ściąć, cebulki wykopać, wysuszyć i zasadzić na wiosnę. I tak zrobiłam :] mądry Polak po szkodzie. NA WIOSNĘ NIC NIE WYROSŁO Z TEGO!
Tak więc wściekłam się i chciałam kupić szczawika w sklepie, ale nigdzie nie było nawet cebulek. I tu zbieg okoliczności. Mąż miał wypadek miesiąc temu, chodził prywatnie do ortopedy z kolanem. Gabinet ortopedy był w ... SALKACH PRZY KOŚCIELE. I w owych salkach, w doniczce był właśnie ten oxalis.. No i sobie 'pożyczyłam'

3 cebulki z liściami i chyba 5 wygrzebałam z ziemi samych... Przysięgam, że nie było nawet widać, że coś ubyło.

mam go 3 dni, zobaczymy co z tego będzie.
