Mam pytanie dotyczące szczepionych kaktusów, tzn takich które mają czerwoną bądź żółtą główkę. Dzisiaj sobie dwa takie kupiłam-postaram się jutro wstawić jakieś zdjęcie. Własnie naczytałam się w internecie że te ładne główki z czasem i tak odpadną zaatakowane przez grzyby... co mogę zrobić aby zachować tą główkę? Jak zapobiec grzybom? Czy taka główka jak już odpadnie może funkcjonować sama? Tzn. czy mogę ją przesadziż do ziemi?
Nie wiem dokładnie, czy to grzyby są przyczyną umierania szczepionej rośliny. TO RACZEJ CHODZI O KORKOWACENIE I WYSYCHANIE PODKŁADKI, która przestaje dostarczać kaktusowi szczepionemu wody i składników odżywczych.
Kolorowe formy nie mają szans przeżycia na własnym korzeniu. po prostu należy je zaszczepić na nowej podkładce.
Dwa razy kupiłem szczepionego kaktusa i oba padły. Przy pierwszym podkładka po jakimś czasie zmiękła i całkowicie padła - oczywiście pociągła za sobą to co na niej rosło. A drugiego zaatakowała jakaś choroba - po jakimś czasie stało się z nim to samo co z pierwszym. A zielone Kaktusy czują się u mnie świetnie, nawet kwitną niektóre
Grzyb w kaktusach jest spowodowany złymi warunkami uprawy (za dużo wody, zbyt żyzny substrat), a nie powikłaniem po szczepieniu. Problem są raczej podkładki w szczepionych kaktusach z marketów. Zazwyczaj jest to Hylocereus, czyli nietrwała, wymagająca ciepła zimą podkładka. Choć na początku zapewnia szybki wzrost. W dobrych warunkach (substrat, dużo słońca, wody jak kaktusy lubią) hylocereus pożyje jakiś czas. Ale docelowo i tak chyba trzeba by przeszczepić na myrtillo, echinocereusa lub choć echinopsisa.
Sama kolowa główka, jeśli nie choć trochę, zielonego czyli chlorofilu, padnie.
Co do szczepionych kaktusów to sprawa jest, że tak powiem - niejednoznaczna. Jeżeli chodzi o mnie (a nie jestem w żadnym razie profesjonalistą) to po prostu kaktusy szczepione, w najzwyklejszy sposób nie podobają mi się. Jest coś nienaturalnego w ich wyglądzie i nie mam tu na myśli tylko bezchlorofilowców, ale też trudne gatunki, które na własnych korzeniach są wielce kłopotliwe w utrzymaniu w naszych warunkach. Jeżeli coś nie jest w stanie utrzymać się na własnych korzeniach, to po prostu nie hoduję tego. Co oczywiście nie zmienia faktu, że chylę czoła przed pasjonatami specjalizującymi się w takich gatunkach.
Wyznaję prostą zasadę - nie chcesz się zniechęcić, nie wybieraj na początek "odszczepieńców" - nawet gdyby to były dość "łatwe" gatunki, typu Gymnocalycium michanovichii.