Witajcie!
Ostatnio nie mam czasu napisać czgokolwiek i powklejać fotek. Znów nam zalało piwnice, w czwartek i piatek M. spędził na wylewaniu i osuszaniu. W sobotę przestało podsiakać więc mam nadzieję, że już trzeciego razu nie będzie. Piwnica to pikuś w obliczu dramatów jakie się dzieją, ale i tak roboty sporo. Teraz się wietrzy i suszy.
Do tego mam w domu koci szpital, jedna koteczka po skaleczeniu i czyszczeniu rany bo wdała się martwica tkanek, mimo, że od razu poszliśmy do weta. Natomiast kocurek Rysio, mój najulubieńszy, złamał łapę w takim miejscu, że musiał byc operowany. Od ponad tygodnia codziennie jeździmy z nim do weta na zastrzyki, a przez pierwszy tydzień musieliśmy na zmianębrać urlop, żeby z nim być w domu i pilnować.
Ogród na szczęście sam sobie radzi, nie trzeba podlewać (!), jakoś szczęśliwie rośliny zdrowe, chwastów też niewiele, kora robi swoje, co i rusz coś kwitnie, najpiękniej powojniki. Mam je dopiero drugi rok i cieszę się nimi ogromnie. Cudnie kwitły piwonie, juz przekwitaja irysy, kwitna orliki, zaczęły kwitnąć ostróżki, które samodzielnie wysiałam w ubiegłym roku, rozkwitają i pięknie pachną goździki.
To tyle aktualności na dzisiaj, pozdrawiam słonecznie, Danuta
