U nas jest ciut inaczej... GORZEJ! 
Mój "M" psuje mi psa i komendy  

 Na początek skopał i to dokumentnie przywołanie słowne, jak? A no tak, że gdy Pandzisz robiła coś czego nie powinna to zamiast "zostaw", "niewolno" czy zwykłego "nie", mówił "Panda, zostaw!"  "Panda, nie" etc... W rezultacie pies zaczął swoje imię kojarzyć z sytuacją w której się czegoś zabrania i oczywiście na hasło "Panda, do mnie" wolał się ewakuować z otoczenia w obawie, że czegoś się mu zabroni  

 Wybrnęłam z tej sytuacji kupując gwizdek (podobno ultradźwiękowy ale to kit jakiś, bo ja też go słyszę :P) i ćwiczyłam z Pandziszem - GWIZD i dłoń wyciągnięta w stronę psa z czymś ekstra. Po kilku takich ćwiczeniach Pandzis, już wiedziała, że gdy słychać ten gwizd to w te pędy trzeba udać się w miejsce skąd on dochodzi bo tam czeka coś pysznego. U mnie gwizdek działa do teraz  i przywołanie słowne też już jest sprawne 

  Natomiast mój mądry "M" stwierdził, że będzie gwizdał swoim prywatnych aparatem ustnym i owszem, działało do czasu gdy dawał jej nagrody za każde przyjście  

 Z czasem zaczął zapominać zabierać ze sobą coś dla psa i Pandzisza nic nie dostawała w nagrodę za szybkie przyjście. Rezultat? Ma gdzieś przywołania mojego "M"  
 
 
Generalnie jest tak, że mnie Pandzisz słucha i z uśmiechem na pyszczku wykonuje wszystkie moje polecenia a mojego "M" roluje na wszystkie możliwe sposoby (kobieta  

 )
Potem ja muszę wysłuchiwać, że z pewnością ja tak uczę tego psa  by tylko mnie słuchał  
 
 
Chętnie bym swojego "M" dorzuciła na szkolenia dla Waszych Panów, ale obawiam się, że mój "M" to zbyt ciężki przypadek  
