
Ania - nena - no podlało raz i tyle



Basiu - no koszmar, mówię Ci. Zawsze mi się wydawało, że takie filmowe przebudzenia z ciężkim oddechem to przesada, ale jednak są prawdziwe. Widocznie na filmach też im się śni, że ktoś im ogród zaorał



Irenko, "masę" to chyba jednak przesada, ale mam nadzieję, że jak się w końcu pobudzą to zrobi się bardziej kolorowo. Będę pamiętać i popstrykam Comte de Chambord. On ma przede wszystkim zapach nie do zapomnienia: mocno różany, lekko słodki, silny, cudowny. Wiem, że Daysy ma kilka krzewów Comte i u niej są piękne, zajrzyj do jej starszych wątków, ona je pięknie pokazywała zawsze.
Ania - Annes - Ech, weny nie mam ostatnio do pisania nic a nic. Ale jak nie zauważyłaś to dobrze




Róże miały dobrze. Po sobotniej ulewie przyszło słońce i niestety z nim upał. Ale coś drgnęło na rabatach i zaczynają pojawiać się kolory. Niektóre pannice jeszcze w pąkach, a inne zakwitły na sto procent. Na przykład ten krzew Lavender Ice. Powinnam słowo "krzew" wziąć w cudzysłów, bo to co tu widać to wszystko. Sto procent kwitnienia. Dwa kwiaty na dwa pąki. Rewelacja. I to już trzeci sezon tej róży. Na szczęście mam jeszcze jeden krzaczek, który zachowuje się lepiej i dobrze, bo kwiaty są śliczne

Ups, przepraszam. To jest 75% kwitnienia. Jest jeszcze jeden pąk. Teraz zauważyłam. O rany. Nie mogę się doczekać tego gąszczu trzech kwiatów

Boscobelki mają więcej kwiatów, ale są rozproszone, pąków jeszcze sporo. Matko, jaka ta róża jest słodka! Dorotka, dzięki za namawianie


Queen of Sweden jak zwykle, równiutko, na jednym poziome, plecy proste, gorset jest. Ładnie przezimowała i wiem, że to jest tylko przygrywka. Ona lubi rosnąć i tworzyć nowe pędy cały sezon, bardzo lubię jak róże tak robią i na pewno nie jestem jedyna


Kolejna blada piękność. Mam dwa krzewy Clair Renaissance. Ten jest silniejszy i w tym roku znowu nie rozczarował, przycięty wyrósł na 1,20 i na żywo wygląda lepiej niż na zdjęciu. Drugi krzew oberwał zimowo i jeszcze nie kwitnie, ale to nic, bo ładnie się odbudował. Postrzegam Clair jako solidną, silną różę.

Princess Alexandra of Kent podbiła moje serce w zeszłym sezonie. W tym radzi sobie też dobrze, dopiero zaczyna pokaz. Uwielbiam jej kwiaty, taki trójwymiarowy róż. Mniam.

Kolejna moja miłość ogromna. Rosengrafin Marie Henriette. Dzięki temu, ze Rosaćwik zachowała się na medal i przysłała mi drugą sadzonkę bo pierwsza nie rokowała, teraz mam dwie. Żeby było śmieszniej ta słabo rokująca jest silna i duża. Druga też rosła dobrze, ale nieco za bardzo z tyłu rabaty a to jest róża, którą chcę widzieć non stop. Musi być wyeksponowana bez dwóch zdań, więc ją przesadziłam i teraz bidula musi swoje odczekać. Ale mam nadzieję, że da radę, bo kwiaty ma cudowne i na dodatek pięknie pachną


Tej panny nie muszę chyba reklamować. Lady of Shalott jest klasą sama w sobie. Młodszy krzew będę musiała przyciąć mocniej po kwitnieniu bo przyplątała się nimułka i mocno osłabiła jej możliwości. To jest starsza i dopiero zaczyna

Edit:
Jak ja mogłam zapomnieć wstawić fotkę jednej z bardziej obiecującej róż, której kolor i urok odkryłam dopiero w zeszłym sezonie i to pod koniec. Crown Princess Margerita:

przy okazji załapał się na sesję młodszy Chippendale, który się stara jak na takiego młodziaka. Bardzo, bardzo lubię tę odmianę.

a ta pusta przestrzeń po prawej stronie... To Bathsheba
