Przemku - dziękuję.
Lubię ten zakątek w razie deszczu i brzydkiej pogody jest się gdzie schować.
U mnie też mokro i błotniście.
Ale od dzisiaj ma być słonecznie........oby tak było i zostało chociaż na trochę.
Majorowa - nie wszystkie liliowce kochają błotniste i ciężkie gleby a moja taka jest.
I niezależnie od przesadzania czy uzdatniania gleby i tak po czasie robi się ciężka i zlewna.
Po czterech latach mam dosyć czekania, wolę posadzić nowe, takie którym ta gleba odpowiada.
Mocno pachnące to cała gama ja mam z takich Charles de Mills, Reine des Violettes, Felicia, Papa Meilland, Blossomtime, Route66, Stanwel Perpetual, Lichtkonigin Lucia, Rosa Szewczenko, Comte de Chambord, Bishop, i kilka jeszcze innych.
Masz tu wątek o pachnących -
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=41&t=64034
Nie do końca jest to prawda, bo wiele zależy od podkładki i od stopnia odczuwania zapachów.
Marysiu - Felicia to cudowna róża z pięknym zapachem i ślicznej kolorystyce.
Na dodatek mój egzemplarz wykazuje dużą żywotność i chęć kwitnienia.
No i prawie nie ma kolców co jest cudowną sprawą przy setce róż.
Na liliowce już znalazła się chętna, więc idą w inne ręce i w inną ziemię, może obronią swój honor.
Danusiu - to prawdopodobnie Charles des Mills.
Ale z tej pomyłki akurat jestem zadowolona.
Teraz wieczorem pachnie zabójczo.
Wandziu - dziękuję.
W moim zbiorze jest trochę znanych i nieznanych, zostaną też tylko te najsilniejsze i najładniejsze - moim zdaniem oczywiście.
Na liliowce po 4 latach już nie liczę i bez żalu oddam w inne ręce.
Elwirko - dokładnie tak.
CHEwdelight jest u mnie drugi rok i jak na razie rośnie bez problemu.
Zdrowa do końca sezonu i stale powtarzająca kwitnienie tak jak wszystkie oczęta.
Krótka żywotność......nie powiedziałabym, są odmianowe, które po dwóch dniach już zrzucają płatki.
Kwiaty trzyma nieco dłużej , ale stale pojawiają się nowe, więc nie jest to problem.
Oczywiście wszystko zależy od pogody, w słoneczny czas kwitnienie jest o wiele dłuższe.
Aquarelka tobą zawładnęła.....

.......widzisz, nigdy nie należy wierzyć temu co piszą i widzisz na zdjęciach.
Dopiero w realu można wyrobić sobie właściwą opinię.
Stasiu - pw proszę.
Mam pomysł / jeszcze jeden

/ na twoje krzewuszki.
Jeśli nie będą chciały zakwitnąć, zawsze możesz je wykorzystać jako podkładki pod szczepienie na pniu.
To chyba nie takie trudne i warto zaryzykować.
Aguś - masz rację.
dzisiaj wreszcie było słonecznie i teraz wieczorem ogród pachnie nieziemsko.
Aż szkoda wracać do domu.
Maryniu - ależ nie kuszę, nie wszystko musi Ci się podobać.
I dobrze, że masz taką silna wolę.
U mnie na ryneczku nie ma niestety liliowców.
Bo to takie zad........, gdzie o nich ledwo co słyszeli.
Tam tylko jednoroczne a bylin tyle co kot napłakał.
Gabiś - no prawie masz rację.
Ale liliowce dalej na pierwszym planie.
Mają liczebnie przewagę o trzydzieści sztuk.
Lilie niestety mają się u mnie nie najlepiej ze względu na przeciągłe opady i zbyt mokrą glebę.
A także na ślimaki

, które skutecznie obniżyły ich liczebność.
Mam ich trochę, ale już nie tyle, bo i noszenie wiaderek po schodach do piwnicy staje się obciążeniem.
Zastąpiłam liliowcami bo są bardziej bezproblemowe i mniej podatne na choroby a ślimaki ich nie jedzą.
No i następne królowe.
Pierwsza to
Rosarium Uetersen, krzewiasta lub pnąca jak kto woli ją prowadzić.
Słabo pachnie lub wcale, zależnie od pogody, powtarza kwitnienie rzutowo.
U mnie terminatorka od wielu lat.
Dopiero zaczyna się rozwijać a pąków ma sporo.
Ta to cudowna i pachnąca
Tea Clipper.
Uwielbiam takie zestawienie ciepłych kolorków.
Potrzebuje czasu, żeby pokazać się z najlepszej strony.
I jedna z róż Massada o pięknym słodkim, owocowym zapachu
Versigny.
Ta róża ujęła mnie za serce bardzo długim okresem trzymania kwiatów, pięknym wyglądem i odpornością na deszcze.
Mało róż u nas tego hodowcy, ale coraz już bardziej dostępne.
A na koniec takich tam kilka.....
