Witajcie w zapłakaną sobotę

Od wczorajszego wieczoru na zmiane pada, siąpi, mży, ech weekend ....
Przynajmniej chałupę ogarnęłam
Agnieś, rzeczywiście ogród nabrał letniej krzepy. Tym bardziej, ze wody sporo, upałów jakichś szczególnych nie ma
Powiem więcej, rosliny rozszalały sie do tego stopnia, że konieczne są wykopki. Wczoraj zlikwidowałam kępe ostróżek, które nie bardzo chcą u mnie kwitnąć, taki sam los czeka wielkie kępy liliowców. Muszą zrobic miejsce piwoniom, które męczą się od wiosny w donicach.
Kilka róz też chyba zmieni miejsce na nowy ogród. Koleżanka jak uslyszała, że zamierzam wywalac na kompost stwierdziła, ze chetnie przygarnie sierotki.
Kasiu, niestety nie znam nazwy liliowca, nie pasjonuje sie nimi, więc i nazwy do niczego mi nie były potrzebne.
Aga, ciesze sie.
Małgosia o tak, na zywo ta roża prezentuje się jeszcze lepiej. A Jaqueline jest zachwycacjąca. Nie moge sie doczekać dorosłego krzewu, oby tylko zima jej zbyt nie zredukowała.
Justynko, ciesze sie, ze wpadła ci w oko. Co prawda jesienne kwitnienie nie było juz tak spektakularne, ale widac potrafiła zauroczyc nawet we wrzesniu.
Jak wspominalam dla wiekszosci liiowców to ostatnie lato w moim ogrodzie. Więc chyba zaslugują na kilka fotek
