Jak miło widzieć tylu Gości! Chyba zacznę się częściej bronić :P
A zapowiadało się strasznie. Rano po kwiaty, w takie sprawdzone (i tanie) miejsce, a tu 3 tramwaje z napisem awaria

Ale wreszcie nadjechał dobry, przejechałam 4 przystanki i spaliły mu się hamulce.

Na piechotę przystanek do autobusu i ciągle tylko na zegarek w telefonie, spóźnie się czy nie? Wreszcie jest autobus, dojechałam. Kolejka do kwiatów, jakby darmo rozdawali.

Chciałam zadzwonić do m. żeby nie biadolił, telefon się zawiesił. Kupiłam, chce wracać - stłuczka na rondzie. No to na piechotkę z 3 wiechciami.

Spoooory kawał. Jestem w domu, zaciął się zamek przed wyjściem, ale szarpneliśmy i dało radę. Dojechaliśmy w pobliże uczelni i wysiadając źle stanęłam, kostka boli do tej pory. A do mnie na uczelnie 2 km lasem.

Dodreptałam. Koleżanka już czeka. Nikogo jeszcze nie ma, spóźnili się 40 minut. Przed wejściem mało nie umarłam
