
jarha, na szczęście ścieżki i ławeczki nie ucierpiały u mnie z braku deszczu, bo o roślinach to aż juz szkoda gadać. Nawet przestałam je podlewać z całej tej bezsilności. No ale dzisiaj noc wreszcie była deszczowa. Nie muszę w końcu stać z wężem, mogę tylko chodzić i podziwiać. Chociaż... wykopywałam dzisiaj taką jedną różę, żeby ją przenieść na działkę, i pod spodem ziemia suchuteńka...

Pozdrawiam wrześniowo z działeczki

Rudbekie samosiejki - nie wiem skąd się wzięły.



Mariatheresa zdążyła jeszcze utworzyć delikatny jesienny kwiatuszek

