Jagi i drodzy Goście,
o ile jeszcze jacyś Goście tu w ogóle zaglądają...
Ciekawe rozmowy o ogrodach, politykach i zagładzie planety urwały się ok. 3 miesiące temu.
Czyżbyśmy wpadli w zbiorowy marazm?
Ogrody śpią, więc dzisiaj zagaję z innej beczki.
Niedawno spędziłam kilka dni w Dublinie. Miasto o niezwykłych dziejach, od bycia najbiedniejszą stolicą w całym Imperium Brytyjskim (biedniejszą od Kalkuty) aż po symbol irlandzkiego sukcesu gospodarczego dzisiaj. Można długo rozwodzić się nad jego urodą, architekturą i klimatem, ale chcę skupić się na jednym, dość zaskakującym detalu.
Są nim
DRZWI.
Tak, zwykłe drzwi wejściowe do prywatnych domów, firm, hoteli itp.
Zrobiłam im masę zdjęć, bo nie sposób przejść obojętnie nad ich urodą. Drzwi są ozdobne, majestatyczne, zawsze kolorowe, pomalowane intensywną farbą o żywym odcieniu. Nie ma chyba koloru, którego nie spotkałam na dublińskich drzwiach.
Obowiązkowym elementem wykończenia jest ozdobna rozeta nad drzwiami, zazwyczaj w formie półkola lub trójkąta. Dbałość o detale jest powalająca.
Częstym widokiem są drzwi umieszczone parami, tuż obok siebie. Zazwyczaj w różnych kolorach, ale zawsze w jednym stylu.
Mam jeszcze mnóstwo zdjęć tych drzwi: zielonych, białych, łososiowych, chabrowych,żółtych, granatowych, pojedynczo i parami. Nadają miastu niepowtarzalny charakter, chciałoby się je wszystkie uwiecznić, bo to niby zwykłe drzwi, ale w gruncie rzeczy - małe dzieła sztuki.
To tyle migawek z wojaży.
Tymczasem w ogrodzie zapanowała magia zimy. Też swoiste dzieło sztuki....
Pozdrawiam wszystkich zaglądających i tych, którzy nawet już o zaglądaniu zapomnieli
