Jadziu, rzeczywiście posadziłam już cebulki. Jednak jeszcze nie wszystkie, w domu czekają ciągle cebulki krokusów i jeszcze kilka czosnków. Dumam jeszcze nad zakupem tulipanów, bo skoro mam miejsce, to może szkoda, żeby się zmarnowało

?
Choroba mnie jednak dopadła, ciągle jeszcze kaszlę, ale na szczęście nie była jakaś szczególnie zjadliwa. Działkę na razie sobie odpuściłam, na pewno jeszcze trafi się fajny dzień i zdążę je posadzić. A wypielę i posprzątam na wiosnę, zazwyczaj tak robię, to i tym razem nie rozpaczam nad stanem działki.
Danusiu, szkoda, że dla Ciebie grzybów zabrakło

Może jednak jeszcze się pokażą? Zebrałam całkiem sporo, chociaż nie powiem, że za dużo. Dla mnie pojęcie "za dużo grzybów" po prostu nie istnieje

W tym roku jednak już jeździć nie będę, nie mam już czasu. EM co prawda nie wierzy w takie opowieści, zna mnie chyba zbyt dobrze. Dopiero od połowy października będę miała więcej wolnego, ale wtedy to już będzie grzybach

To o co pytasz, to rudbekia Cheroce Sunset. Ma kwiaty w różnych kolorach, ale podobno nie jest zbyt skora do powtarzania cech

Jestem ciekawa, czy jak kupię nasiona, to taka wyrośnie? Chyba spróbuję wysiać z kupnych.
W krajach skandynawskich nikt grzybów nie zbiera. Nie lubią i nie zbierają grzybów

, dlatego też dla naszych rodaków, jest to grzybowy raj.
Małgosiu, zdjęcia robię lustrzanką Canon EOS 600D. Zwykły obiektyw, taki jaki jest przy aparacie, nie używam przesłon ani innych udogodnień
Przepis na keczup już wysłałam, aczkolwiek z opóźnieniem
Gdzieś czytałam o przesadzaniu ostróżek, ale to dotyczyło tylko tych jednorocznych. I może w tym być jakaś racja, bo te, które dostałam od Ciebie bardzo ciężko się przyjmowały i słabo rosły. W końcu ostała się tylko jedna. Co prawda przyczyną mógł być też transport, może to zbyt dużo dla takich delikatnych roślinek. Widziałam Twoje i różnica była ogromna. W każdym razie nasionka już rozsiałam i mam nadzieję, że w przyszłym roku będę miała ich więcej. Bardzo mi się spodobały i z chęcią będę je u siebie gościć.
Jeżeli pytasz o szałwię trójbarwną, to dorasta do jakiś 40-50 cm. Tylko nie siej jej zbyt dużo. Wystarczą trzy-cztery roślinki koło siebie i już jest spora kępa. Oczywiście dla kogoś, kto dysponuje miejscem, taka ilość będzie zbyt mała, dla mnie jednak w zupełności wystarcza. W kilku miejscach miałam po dwie-trzy siewki i było ok. Tam, gdzie miałam ich pięć było już zbyt gęsto. Nie wszędzie jednak rośnie tak samo dobrze. Mam kilka pod magnolią i świerkiem i tam jest lichutka. I jak na złość tylko tam mam białą. będę musiała sprawdzić, czy zawiązała nasionka i sypnąć je na grządkę. Bo moja trójkolor, zrobiła się dwukolor
Iwonko, własnoręcznie wysuszone pomidory, to miód dla mojego żołądka

Ale dotyczy to przecież wszystkich przetworów. To, co zrobimy sami, smakuje najlepiej i wiadomo wtedy, co jemy

Dlatego tez nie żal czasu jaki spędziliśmy w kuchni. Głównie robię przetwory warzywne, słodkie tylko od czasu.
Lucynko, widać nie taka z Ciebie zołza, jak się malujesz

Ja też najbardziej lubię zbierać grzyby. Ale jeść lubię je równie mocno
Pogoda jest jak drut już cały tydzień. Ja jednak tylko tęsknie zerkam na świat zza firanki. Oczywiście do pracy chodzę, bo muszę. Ale całą resztę sobie darowałam. No, może nie tak do końca, bo jednak na grzyby jeszcze raz się wybrałam. Właśnie ten już ostatni

Tego jednego razu nie mogłam sobie odmówić. Cały następny tydzień pracuję bardzo intensywnie, a potem to już w lesie nic nie będzie. Ale już mi wystarczy na dłuższy czas, resztę zostawię dla innych grzybiarzy.
Moniko, papryka jest pyszna, jakoś szybko znika z mojej piwnicznej półki

Sama biorę w tym procederze znaczny udział. Ostatnio zajadam się twarożkiem z jej udziałem i muszę przyznać, że mi smakuje
Grzybów w tym roku jest pod dostatkiem. Dawno nie było tak dobrego pod względem grzybobrania roku. Przynajmniej u mnie. Chociaż w końcówce sezon pokazał klasę. Dla ogrodów był fatalny, dobrze że w lesie spisał się lepiej
Aniu, w Twoim "Ech..." mimo dalszego wpisu, zabrzmiała rezygnacja. Nie chodzisz na grzybki? Nie wszystkim dane wymarsze do lasu, a niektórzy tego najzwyczajniej nie lubią.
Rudbekie sama siałam z nasion od Lucynki, ale tylko jedna jest taka ciemna.
Przepis wysłałam
Małgosiu, na szczęście okazało się, że to tylko histeria

W tej chwili eM już śmiga jak koza. Po lesie chodził ostrożnie, ale grzybów nazbierał, a w końcu po to pojechaliśmy do lasu.
Marysiu, a mówią, że rozmiar nie ma znaczenia

Najważniejsze, że sobie poradziłaś, a ja po cichutku zdjęcia podmieniłam i nie ma po moim gapiostwie śladu. Zaraz, zaraz......uważnie przejrzałam poprzednią stronę i nic nie widzę
Słoneczko i owszem przeświecało przez chmury przez jakieś łącznie piętnaście minut. Wtedy rzucałam wszelką robotę i łapałam za aparat. Kilka razy mi się jednak nie udało, bo zanim zdążyłam się przymierzyć, to już go nie było

Ale na zdjęciach na szczęście nie widać mojej zadyszki, spowodowanej ciągłą gonitwą za ciepłym promykiem.
Niestety choroba była szybsza niż ja i zdołała mnie dopaść. Jednak nie było tak najgorzej i pomaleńku wychodzę na prostą.
Od tygodnia świeci słoneczko, ale tym razem niestety nie dla mnie. O zamach na mnie podejrzewam Filipa, bo to on ostatnio był chory i siał choróbsko na prawo i lewo. I jak widać zasiał skutecznie

Najgorszy zawsze jest katar i ból głowy i jak najbardziej wszystko miałam. Wierzę, że przed poważniejszym rozwojem choroby uchroniło mnie szczepienie przeciwko grypie. Nigdy się nie szczepiłam, ale z powodu nawracającego uporczywie zapalenia krtani, w końcu dałam się namówić i już widzę tego pozytywne skutki. Pierwszy raz zaszczepiłam się w ubiegłym roku i przez cały rok, ani razu zapalenie krtani mnie nie dopadło

A tak najmniejszy katar po kilku dniach przechodził w bezgłos. Nie wiem, czy eM jest tak samo zadowolony jak i ja, bo skończyły się tzw "ciche dni". Teraz operuję nim bez przeszkód, a uwierzcie mi, że głos mam donośny

Em zawsze mówi, że w zamyśle stwórcy miałam być syrena okrętową, tylko coś nie wyszło na etapie realizacji
Jedyne co, to nie odmówiłam sobie kolejnego wyjazdu na grzyby. Pogoda była cudowna, tacie zapowiedziałam, że dzisiaj ma się mnie pilnować, bo nie będę odpowiadać na jego pokrzykiwania. I wiecie co? Zadziałało

Znowu nazbieraliśmy pełne kosze, część zasuszyłam, kołpaki zasoliłam, a resztę zjedliśmy na obiadek. I sama, nie zmuszana przez nikogo zamknęłam sezon grzybowy.
Działka musi sobie na razie poradzić beze mnie. Już chyba nic tam nie zrobię. Czeka mnie tylko posadzenie reszty cebulowych i trzech różyczek, które zamówiłam. Tak więc sezon raczej już zakończyłam. Teraz z niecierpliwością będę wyglądać następnego
Miłej niedzieli
