Hello kochani
Nonono, moje heliotropy szaleją. Są pierwsze łebki!
Zawrotna ilość 3 sztuki, no góra 4...

A ja wyskoczyłam jak wariat z największym pojemnikiem już czując piękny zapach fioletowych kwiatów...
Za to inni nadrabiają. Nieśmiertelniki po kilku dniach od wysiania zazieleniły się.
A bobek mojego dziecka już puszcza listki.

Zrobiłam trochę świństwo, ale przesadziłam go,bo "pojemnik na boba" był jakby trochę za płytki i bobek nie miał gdzie puszczać korzonków. Doszłam do wniosku że te 3 zostawiam sobie i będą mi rosły w doniczce na balkonie, a resztę wsadzimy bezpośrednio do gruntu.
Bób jest taki uroczy , uwielbiam go.
Za dzieciaka chodziłam do koleżanki, która miała piękny przydomowy ogródek i miała posadzony z bobu "żywopłotek" przed hortensjami. Bez żadnego warzywniaka, ot tak między kwiatami. Szło się kamienną dróżką do jej domu i zawsze się zachwycaliśmy jaka ładna roślinka, aż nas olśniła co to.
Tak więc choć nie lubię jeść bobu to dla samych walorów dekoracyjnych chcę go mieć

Mam nadzieję, że mi się spisze i tu i tu.
Ogólnie mam nadzieję, że mi się te wszystkie wysiane roślinki spiszą, bo już pomału planuję co gdzie i jak.
Dziś byłam na działce z młodą i psem i pofociłam sobie zakamarki. Teraz mam zamiar nakreślać i pisać i uporządkować wszystko tak żeby każdej roslince znaleźć idealne miejsce. W głowie powoli pojawiają mi się plany, mam kilka miejsc gdzie będę wtykać warzywka i niekoniecznie będzie to grządka.
Widząc na żywo spojrzałam też na to logicznie, odpuściłam parę pomysłów, a zauważyłam coś nowego, niekoniecznie mądrego, ale do przetestowania.
Patrząc na zdjęcia jest znacznie łatwiej organizować. Bardziej realne wydają się proporcje i ilość miejsca.
Dziś każdy sobie porobił co chciał. Młoda goniła jak dziki zając, Waldemar nażarł się smalcu i chleba kradzionego ptakom a potem spuścił z siebie trochę energii kopiąc i skacząc, a ja porozglądałam się jakbym była na działce po raz pierwszy. Zajrzałam we wszystkie zakamarki, sfotografowałam sobie puste zakątki, wychwyciłam co trzeba jeszcze przyciąć lub poprzenosić.
Z pewnością do uformowania są moje żywopłociki, bo się rozrosły na wysokość, a miały być ładne i zgrabne, obficie kwitnące. Rok w rok walczę z forsycją. Mam spory krzak tuż obok inspektu , ale diabelnie mi się przechyla uciekając z cienia. Niestety, cień nie jest mój. Wspominałam już parę razy, że sąsiadka ma wielką parchatą jabłoń, z której jabłka nam robią szarlotkę na trawniku, niestety widzę, że rośliny od tamten strony nie chcą zbyt rosnąć. Pozwoliłam więc zarosnąć na tamtym terenie kwitnącymi na zółto krzewami, a kawałek dalej mam kilka krzaczków agrestu i parę porzeczek. Nowe sadzonki z tamtego roku przyjęły się i widzę, że puszczają pączki i ładne odrosty. Liczę, że cień nie będzie im aż tak bardzo przeszkadzał.
Młoda pigwa nie jest jeszcze zorientowana w klimacie i się chyba trochę rozpędziła...
Choć starzy też nie świecą przykładem
Tył działki wygląda coraz lepiej. Jeszcze trochę prac porządkowych i będzie całkiem całkiem
Gdyby jeszcze bukszpany chciały jakoś wyglądać...
