Beatko, dziękuję za słowa uznania.

Dużo się napracowałam to prawda, wiele jeszcze przede mną, a właściwie przed nami, ale to chyba jedyna słuszna droga, by stworzyć coś urokliwego i do tego pod swój gust
Zimno zimnoooo i do tego wieje...
A jednak softshel na to polar, czapka, kaptur i można działać, zwłaszcza, że deszcz litościwie poczekał do 16.
Mąż skręcał ramy do grządki na ogórki ze starych desek i resztek szafy

Potem postawił pergolę we furtce. Ja posadziłam kolejne flance sałaty, posiałam maciejkę, buraczki na botwinkę, dosypałam kory na rabaty i pod tuje, rozsadziłam turzycę. Wsadziłam też rojniki do makutr.
Jakby był sąsiad i taczka była dostępna, ruszylibyśmy na pobliskie pola po kamloty, wypatrzyłam ładną stertę nieopodal. A tak to dalej na nie chora jestem, a korę mi wiatr zwiewa i woda spłukuje na trawę...
Słońca nie ma, ale rośliny powoli ida do przodu. Po przymrozkach oprócz jaśnie księżniczki bergenii ze zwieszoną główką (pomimo okrycia włókniną) wszystko sobie poradziło i nie ma strat.
Narcyzy powoli się otwierają, będzie nawet jeden babciny- doczekam się po trzech latach
hiacynty powoli przekwitają, ale niektóre jeszcze ładne
szafirki modre jak wakacyjne niebo
i białe (różowe już przekwitły, czekam jeszcze na pełne)
Tulipanki już się rozwijają, mam ich jeszcze zdecydowanie za mało, a poza tym rozwijają się w różnym tempie. Sporo jest czerwonych- pamiątka po poprzednich właścicielach. Chciałam je wydać jak robiłam porządki, ale mąż się nie zgodził, więc pozwoliłam im zostać. W końcu to nasza wspólna działka, więc niech on też ma coś do powiedzenia.
prymulki, zawilce
żarówa

japońska
ząbkowane
zawilec grecki
