Witam Was kochane (mogę tak napisać, bo facetów akurat nie było), cieszę się bardzo z Waszych odwiedzin i aż mi głupio, że tak rzadko piszę, staram się jednak w miarę możliwości nadrabiać wszystkie zaległości, przedtem doba była dla mnie za krótka, a teraz to już w ogóle, co dwa dni jeżdżę (po pracy) z Engelem do weterynarza, bo jeszcze nie jest zupełnie okey, codziennie też odbieram dzieciaczki (wnuki) z zerówki, gdyż biedactwa kończą o 18.30, sianie, przesadzanie za chwilkę pikowanie, pomału ogród, a zakupy zrobić trzeba, w domu również co nieco ogarnąć, poza tym w weekend miałam gości, w czwartek do lekarza więc wciąż w biegu, ten post piszę dosłownie w doskoku w przerwach między jednym a drugim
Krysiu, ciekawa jestem czy Ci się uda z tym cytryńcem, trzymam kciuki, tak koleuski udało mi się jakoś przetrzymać, chociaż straciłam tego na którym najbardziej mi zależało, nawet miałam dzisiaj ochotę kupić go u Pawła (pitertom), ale jak do Niego zajrzałam, to stwierdziłam, że na jednym się nie skończy, poza tym podoba mi się jeszcze kilka innych roślinek, więc dałam sobie spokój, te co dadzą radę muszą wystarczyć i koniec
Aguś, sama jestem ciekawa tych powojników, tak Engel ma najgorsze niby za sobą, ale nadal za dobrze nie jest i wciąż muszę jeszcze z nim jeździć do weta

, ale mam nadzieję, że w końcu będzie okey
Miłka, ja co roku mówię, że nie będę dużo siała, ale jak przychodzi, co do czego, to nie mogę się oprzeć, parapety już zapełnione jak zacznę pikować, będę musiała wstawić tymczasowo dodatkowy stolik
Małgosiu, to prawda, nasze psiaki też tak są traktowane i to przez całą rodzinę, powiem Ci szczerze, że jak patrzę na moje wnuki, to normalnie nie wierzę, że One już takie duże, szczególnie wnusia, tak się "wyciągnęła", że normalnie mała z Niej modelka, teraz dopiero widzę jak ten czas leci, przecież dopiero tyle, co się urodziły, coś tak czuję, że pewnie niedługo Twoje marzenie o wnuku lub wnuczce się ziści, czego serdecznie Ci życzę. Pierwsze cleome wzeszło dzisiaj po dwóch tygodniach od wysiania, reszta jeszcze śpi.
Iwonko, dzięki Engelek wygłaskany podwójnie od Ciebie i od Soni fajnie, masz z tym namiotem, ja pewnie wstawię dodatkowy stolik pod parapet

, piesio ma się niby dobrze, je, biega, szczeka, ale opuchlizna po operacji wciąż nie schodzi, a już powinna, wet podejrzewa, że jest to reakcja na szwy rozpuszczalne, które ma założone w środku, a które rozpuszczają się do 4 tygodni, na zewnątrz ma zwykłe, które wyjmowane będą w środę lub w czwartek, znów się biedny nacierpi i jeszcze bardziej zestresuje, mało tego z sunią też jeździmy, bo no właśnie albo zerwała albo naderwała ścięgno, jeśli to drugie to pół biedy, bo wyciągnie ją bez operacyjnie, teraz dostaje zastrzyki bodajże surowicę robioną z własnej krwi, ale jak ma zerwane to masakra, ta rasa jest niestety taka delikatna, owszem słyszałam, że trzeba uważać, bo często mają kłopoty żołądkowe, których udało mi się do tej pory uniknąć, ale te inne, to siła wyższa
Ewka, mówisz, że to rokoko, to chyba taka grupa, bo każdy ma swoją nazwę jak dla mnie nie do zapamiętania, ale muszę przy czasie spisać od Pawła
Madziu, ja specjalnie zrobiłam je takie szerokie

, a jak brakuje miejsca to idzie dostawka

, zaglądałam już do Ciebie, ale cofnęłam się do początku, żeby zobaczyć jak zaczynaliście i póki co z tego, co pamiętam czasu na wpis mi chyba zabrakło, ale jeszcze troszeczkę jak dotrę do końca, to wtedy na pewno napiszę
Iwonko, jejku dziękuję za tyle pochlebstw, cieszę się bardzo, że Ci się u mnie podoba, owszem są miejsca już całkiem ładne, które samej mi się podobają i których ruszać nie będę, ale pracy jest jeszcze co nie miara, to że wizja pod wpływem tego forum często się zmienia, to swoją drogą, ale są też jeszcze takie rzeczy do zrobienia na które nie ma czasu albo kasy, chociażby taki barak, którego raczej nie pokazuję, a taras z kamienia, no cóż ja wolałabym inny, ale zrobiony został z tego co mieliśmy, na prawdę bardzo mi się i Ciebie podoba
Aurelko, dziękuję

, ja też się cieszę, że już po wszystkim jednak szczęśliwa będę dopiero, gdy zejdzie mu opuchlizna i wówczas, gdy uda się wyleczyć Bajrę bez operacji, czekam na taki moment, kiedy będzie wszystko okey, na dworze słoneczko, ciepełko i będę cieszyć oczy ogrodem
Reniu, a już miałam napisać, że Twój też kiedyś taki będzie, że może jeszcze ładniejszy, bo to forum, to istna księga roślin, wiedzy, aranżacji i że za późno tu trafiłam, więc wciąż jeszcze coś zmieniam, ale zajrzałam do Ciebie i co widzę dojrzały, pięknie zaaranżowany ogród i coś czuję, że jeszcze nie jednym mnie zaskoczysz
Aguś, co do nasion, to jestem uparta jak mi się coś nie uda to próbuje ponownie, aż do skutku, czasami same nasiona mają dużo do życzenia, czasami ziemia, innym razem stanowisko, ale pelargonie to mi się akurat nie udały, to znaczy szczepki nie przeżyły, więc raczej w tej kwestii nie doradzę niestety, bo prawdopodobnie coś źle zrobiłam i sama jeszcze muszę się doszkolić
Iwonko, oj tak, ja w ogóle jestem strasznie uczuciowa, ile ja łez wylałam, gdy odeszła moja sunia nie da się opisać, jeszcze teraz gdy o niej myślę, to nieraz sobie popłaczę, bo taka młoda, bo tak głupio, teraz za to ryczałam ze szczęścia, że się wybudził po narkozie, mówisz, że pracowita, oj są dni kiedy nic mi się nie chce i dosłownie się zmuszam, ale kiedy się denerwuję, to ręce muszę mieć zajęte. Ciekawa jestem czy już posiałaś i co, muszę zajrzeć
Bożuniu, na razie to jeszcze żłobek

, ale mam nadzieję, że będzie i przedszkole, faktycznie w zeszłym roku ukorzeniałam je w wodzie, ale skleroza

, następna partia pójdzie do wody, dzięki
Ulka, mam nadzieję, że będzie się działo, chociaż nie zawsze moje wizje idą w parze z rzeczywistością, ale najważniejsze, żeby było kolorowo, dzięki w imieniu pupila, co prawda wciąż jeszcze jeździmy na zastrzyki, ale najważniejsze, że je, biega i nic mu nie dolega
Sylwia, z tego co pamiętam, to mama również zapalona ogrodniczka, więc zapewne nie tylko nie przejdzie obojętnie, ale i podleje i pomoże jak będzie trzeba, hiacynt niestety już przekwitł, pachniał pięknie, ale ma dzieciątko

, co prawda nieco mniejsze, ale pachnie tak samo
Tak w skrócie, w weekend udało mi się wreszcie opryskać róże propanalem, brzoskwinie i inne przy pomocy eMa silitem, przyciąć hortensje bukietowe i clematisy, ściąć rozplenice i posprzątać z suszek jedną rabatę, jeśli pogoda dopisze w przyszły weekend sprzątania ciąg dalszy, bo w tygodniu raczej nie dam rady, łudzę się, że może uda mi się przesadzić fuksję i wilca niebieskiego, którego kilka nasionek wysiałam tak eksperymentalnie do rozsadnika (bo powinien być siany wprost do gruntu), nie dość, że wszystkie wzeszły, to rośnie jak szalony, zobaczymy czy coś z niego w ogóle będzie