Kochani, witam we wtorek. Dziś dalej w domu. Muszę poobserwować co dalje z Patrykiem. Chyba na mnie przeszło to rotawirusowe paskudztwo.
Wczoraj dużo róż nie posadziłam, bo przesadziłam 3 żylistki od Kasi/Robaczka do tych 5ciu od Aguni. W miejsce żylistków poszły pięciorniki. Inne pięciorniki rosnące przy tarasie poszły do towarzystwa jabłonce. Ich miejsce zajęły róże.
Elu/ ElleBelle, u mnie zostało jeszcze 18 z 41 róż do posadzenia. To już mniej niż pół i poniżej 20stki. Jakoś zleci i posadzę, tym bardziej, ze dziś w domu.
Michale, dziś 3ci dzień wożenia się taczką. Mam dość równo, bo to kiedyś pole było i jesienią sprzątniete zboże i zostawiony ugór na 20 lat, jak nie więcej. No i mam jeszcze tak fajnie, że pustą taczką jadę pod górkę, a pełną z górki
Elu/elakuznicom, cięcie berberysa, jedynego jaki ostał na placu boju, to robota M, ale on tylko czubki przycina, a mnie serce wtedy krwawi. Jednak wiem, że cięcie to konieczność. Daj znać jak będziesz na działce, może wpadniesz choć na kawkę?
Jolu, oby Twoje słowa się sprawdziły i już latem było widać efekty, bo się załamię. Jestem niecierlipwa...niestety, ale muszę tę cechę wyćwiczyć skoro mam być dobrą ogrodniczką.
Basiu, fotki robię, ale mało, bo szkoda mi czasu. Będą jak wrócę do pracy, bo w domu nie mam czasu na zabawę
Olu, my szpital przez rotawirusy zaliczyliśmy jak Patryk miał niecały roczek. Teraz łapie to ustrojstwo, ale już łagodniej przechodzi. Tym razem to nie wiem co to było, bo najpierw wymioty, potem przerwa a po przerwie rozbujało się toto na dobre i wszystkie atrakcje mamy.
Liczę, że jutro już wrócę do pracy, o ile mnie nie dopadnie to diabelstwo
Ewa, no widzisz nam to chyba nikt nie dogodzi
