Moja przygoda z pepino rozpoczęła się pod koniec grudnia ubiegłego roku. Otrzymałam owoc i jak zazwyczaj robię z różnymi egzotykami, wydłubałam nasionka i posiałam. Wykiełkowało po 10 dniach, potem jeszcze dwa, ale ostatecznie tylko to jedno podjęło wyzwanie i nie poddało się przędziorkom... Rośnie sobie w dużej doniczce na tarasie.
W tej chwili ma jeden owoc, który pomalutku dostaje fioletowe paseczki. Myślę, że zdąży dojrzeć.
