Witajcie... Ewo- tak właśnie pilnie sledzę prognozy aby w przyszłym tygodniu móc pójść...
Po prostu nie mam kiedy, tyle mam pracy...
Izo- ale to moje muszę jest takim naprawdę muszę, bo jak inaczej, jeśli kupłam kilkaset, prawie 1000 (to tylko tak brzmi, bo wiele z nich to drobnica, szafirki, czosnki, zawilce, krokusy, a prócz nich tulipany, narcyzy, hiacynty) cebulek, to byłoby szleństwem nie móc znaleźć kilku popoludni aby je wkopać i zmarnować je.Ale właśnie jak miałam wolne to u mnie lało.i już mamy listopad.
dziś poszłam na chwilę (miało być na chwilę) na 3 godz. przekopać i pograbić, bo jak ziemia zamarznie, to już nic nie zrobię, a skopana tak szybko nie zamarznie...
Nawet muszę przyznać, że nabrałam optymizmu, bo skopałam cały warzywniak i przesunęłam scieżkę, a w zeszłym roku robiłam to kilka tygodni!!! Ziemię po pomidorach, bez trawy, kopie się idealnie szybko widłami. Teraz rozumiem, że co roku jest łatwiej!
Tadeusz

mi współczuje, ale ja mam poczucie, że tak naprawdę znam sie tylko na kopaniu. Reszta to improwizacja. Ja na to kopanie czekam cały rok!
Trochę zaległych fotek...
Więc...OSTATNIE POMIDORY W GRUNCIE zebrałam 24.10.2009!

jesień była generalnie taka złota, ale nie zdązyłam sfotografowac wiecej...

potem już było raczej tak
A DZISIAJ - przekopałam

zagrabiłam, wyczesałam trawnik...z lewa

i z prawa, i powiesiłam karmnik z nasionkami ( i z kiełbasą, bo nie miałam ze sobą słoniny, mam nadzieje, że sikorom to obojetnie?)
Po drodze na działkę widziałam na polanie tej na zdjęciu

powieszonych wiele takich budek...

Jaki ptak wciśnie się w taką budkę?
A na koniec widok Dębów...od nich wszystko się zaczęło...
