Ufffff ..... dziś miałam jedyny dzień w dzien, gdzie mogłam potańczyć z chochołami.
Podeszłam do gospodarza po słomę... Dostałam sprasowana kostkę....

No to klops.... Ale darowanemu ...... Więc szybko musiałam wymyślić sposób na otulenie moich tego-roczniaków. Pogodę miałam CUDOWNĄ. Świeciło słoneczko, -6, bez wiatru ... snieg miał konsynstencję styropianu
Więc poradziłam sobie tak: może Ameryki nie odkryłam, ale to był mój pierwszy raz. Okręciłam drzewka agrowłókniną białą i górę zszyłam zszywaczem, dół natomiast umocowałam do kopczyków, które były zmarznięte i musiałam gwiździe powbijać w nie. Potem od góry nasypywałam słomy i długim kijem ją upychałam. I tak drzewka opatulone słomą i agrowłókniną przy minimum bałagany na dworze. Następnie dodatkowo okręciłam sznurkiem te ocieplenia. A na sama górę, gdzie nie było juz słomy - dałam podwójną samą agrowłókninę i też zszyłam ją zszywkami. To były drzewka owocowe. Dwie aronie szczepione na jarzębinie okręciłam 6 razy agrowłókniną a w miejscu szczepienia dodtakowo dałam ocieplenie z też z agrowółkniny. Na samej górzy zszyłam zszywkami i na dole też, po czym na koenic jeszcze tez sznurkiem okręciłam.
Mój synek stwierdził, że drzewka wyglądają, jak worki z sianem, a aronia jak sople lodu .....
W przyszłą sobotę porobię zdjęcia i pokażę moje - pierwsze dzieło ...
Pod koniec roboty zerwał się wiatr i zaczęło sypać..... Wieje i sypie do tej pory. Coś czuję, że jutro bez łopaty sie nie ruszę z mojej kolonii (zresztą nie pierwszy raz)
Miałam nosa i w sumie ostatnią chwilę, aby to zrobić i po trosze jestem z siebie dumna. Oby tylko to wszystko przetrwało dow wiosny.