W moim buszu musiałabym nic nie robić tylko latać z setką chemicznych świństw i wszystko pryskać stosując na każdą roślinę inny oprysk - szaleństwo i bezsens ogrodniczy.
Ogród jest dla mnie a nie ja dla ogrodu.
Dość chemii spożywamy na co dzień, więc po co jeszcze dodatkowo się nią zatruwać.
Jeśli dana roślina u mnie zbyt choruje, idzie na śmietnik.
To samo z różami - jeśli się pomylę, lub czytane informacje okażą się w moim przypadku nieprawdziwe, trudno, ale nie rozdzieram szat nad słabym egzemplarzem.
Z chemii jedynie co stosuję w kryzysowej sytuacji to Miedzian, nic poza tym nie kupuję.
Inne środki to gnojówki roślinne do podlewania i tyle.
Efekt jest taki, że wszystko rośnie w miarę dobrze a choroby pojawiają się w niedużym stopniu z zmiennym natężeniem na różnych roślinach.
Jednak nigdy nie było tragedii oprócz plagi ślimaczej ale ta skończyła się na szczęście wraz z minioną zimą.
Oczywiście kto chce, może zalewać chemią ogród i siebie, jego życie i wola.
Szkoda tylko, że wielu nie zauważa marketingowych manipulacji i święcie wierzą we wszystko co piszą producenci.
Bo czy Ci, którzy stosują namiętnie chemię, mają więcej kwiatów w ogrodzie ?
Ale się rozpisałam......
Ten Red Bull działa chyba przez ekran monitora......
