Witam!
Niestety nie jestem w stanie ani pisać częściej ani bywać w Waszych ogrodach. Nastąpiła dziwna zasada jak jeden dzień mam lepszy to na drugi

i co raz to nowe objawy się przyplątują. Lekarze, nawet najlepsi specjaliści nic nie poradzą tylko jedne sakramentalne słowa to covid, trzeba przetrwać!
Siły nie ma na nic dlatego mimo że czasem wydaje mi się że nie wiem co zdziałam, na drugi dzień czas nawet zdjęć nie mam chęci zrobić

Nawet nie obchodzę całego ogrodu, bo trawa między roślinami wysoka i z kilkami nie idzie tam dojść. Moich zaćkanych grządek roślinami nikt nie byłby w stanie oplewić więc nie idzie wszystko na żywioł.
Wczoraj zrobiliśmy w M obchód tak trochę dalej to jeżeli nic się nie przydarzy, żaden grad to owoców będzie moc. Muszę gromadzić sil na przetwórstwo i przyjmowanie gości zbieraczy

A już zakisiłam 4 słoiczki rzodkiewek, bo strasznie w nich zasmakowałam.
Lucynko piszę na ogół wtedy kiedy czuje się lepiej stąd ta nadzieja, bo są chwile że zaczynam wątpić co mi się jeszcze przyplącze ech!
Pomocnicy niestety są dość daleko i mają naprawdę dużo własnych zajęć, bo sama przyznaj remontują dom przed zimą to jak do tego ma się posadzenie moich rozsad, które i tak zjedzą ślimaki, więc nawet ich nie kłopoczę. Jedynym pomocnikiem jest M, który nie wiem skąd bierze siły skoro kiedyś tylko leżał

A ja nie widzę kurzu i wielu rzeczy, które zamiast co tydzień robione są co miesiąc.
A wracają do koszenia to wszystko jest bardziej skomplikowane.
U mnie codziennie pada deszcz, ale był bardzo potrzebny więc spaceruję między kroplami
Dziękuję za życzenie i obiecuję że będę o tym pamiętać, Ściskam Cię mocno
Bogusiu to wszystko prawda co piszesz, tylko wraz z wyjściem że szpitala rozpoczął się nowy etap wcale nie łatwiejszy no i dłuższy. Ogród z jednej strony pomaga z drugiej boli że zarasta i chyba mnie rozumiesz

Kochana jesteś, ale mocno przesadziłaś w tych pochwałach, jestem zwykłym człowiekiem jakich wiele, liczę na rodzinę na wiadomo ono jest najważniejsza. Dziękuję i mocno Cię ściskam

roża śliczna podobna do Queen Elisabeth, która w moim ogrodzie ma szczególne znaczenie
Moja kochana
Tereniu wszystko przetrwamy dopóki jesteśmy tu na ziemi, Ty to wiesz dobrze, bardzo,

bardzo dziękuję Ci za to że jesteś
Iguś dziękuję za ciepłe i mile słowa pod adresem również syna

Wszystko to co piszesz robię nie z własnej woli tylko musze bo inaczej się nie da. Wierzę że na wiosnę z nowymi siłami przystąpię jak tej wiosny do opieki nad ogrodem. Organizm do stałego nad czy niedociśnienia się przyzwyczaja najgorzej jak to jest coś nowego. Zresztą jak opanuje jedno wyskakuje inne....ech!
Dziękuję za życzenia i wskazówki, będę o nich pamiętać
Justynko długo czekałam na jej kwitnienie, a teraz musiałam ją posłać w innym kierunku na sosnę i zobaczymy jak to przeżyje bez nakazanego cięcia

Masz dużo zajęć dom, dzieci, szkoła i najważniejsze, że M dochodzi do zdrowia to już powoli pomoże
A tak jest w ogrodzie! oczywiście starałam się niechcianych lokatorów omijać
Mówią piwonie nietrwałe, a ta to przekroczyła wszelkie granice nietrwałości

od Lucynki
Nie wiem czy przekwitł czy dopiero będzie kwitł
Modrak zakwitnie kilkoma pędami
Mam jeszcze wiele zdjęć ale ponieważ sama zasypiam to ulituję się nad Wami i dam jeszcze tylko mój nowy taras, bo kiedyś obiecałam że pokażę! Jakieś ozdoby, wykończenia i obsadzenia dopiero za rok, bo ani wizji nie mam ani sił do realizacji! Ważne że bezpiecznie jesienią i zima wyjdę do moich kurek
Dziękuję za wytrwałość w oglądaniu i odwiedziny!