Aszka pisze:Kamila cieszę się a może nie

,ze nie tylko ja i angielki jakoś się mijamy chociaż muszę dodać,że dwie od Ciebie Queen of Sweden i Glamis Castle są rewelacyjne.Jakby wszystkie takie były to może.....i jak na razie Baron Girod d'Ain nie ma plam i nie choruje.Odpukać

Aszko, ja mam tylko jedną angielkę - James Galway. Nie sprawia mi kłoptów, więc łaskawie pozwoliłam jej pozostać w moich prywatnych zbiorach

Ale jedna skucha ze strony Jamesa i pójdzie pod młotek

A egzemplarz mam wielki, chyba w 15-litrowej donicy

Jednak wyjątek potwierdza regułę i jakoś mnie angielki nie inspirują. W niedzielę rozmawiałam z moją znajomą od róż (Pozdrawiam Panią Beatę, jeśli nas czyta

), przywiozłam jej 'Mermaid' i szczerze życzę sukcesów z ową Syrenką ;) I rozmowa zeszła nam właśnie na roże angielskie, wyraziłam moje zdanie na ten temat, które wszyscy znają, a Pani Beata powiedziała bardzo mądre słowa: "Wydaje mi się że każdy w mniejszym lub większym stopniu musi przejść taką fascynację angielkami. Ja się z tego już wyleczyłam". Faktycznie chyba każdy słyszał o różach angielskich, nawet zupełni laicy nie mający szczególnego pojęcia o roślinach w ogóle. Przychodzą i szukają "angielek" często nawet nie do końca wiedząc z czym to się je ;) To takie moje spostrzeżenie z autopsji. Absolutnie nie chcę tutaj "obrazić" prawdziwych zbieraczy róż angielskich, przeciwnie jestem pełna podziwu dla posiadaczy pięknych egzemplarzy ;) Może jedynie nie do końca rozumiem tak wielką fascynację nimi, jest przecież tyle innych ciekawych róż pod względem budowy kwiatów czy barw. Nie wspomnę już np. o historii pochodzenia róż antycznych, które często są niezwykłe. No i angielki nie są "rzadkie", zawsze można je sobie sprowadzić z zachodu (albo wschodu ;) ). No chyba, że się mylę, poprawcie mnie zatem ;) Ja uwielbiam rarytaski, rzadkości jak choćby 'Darlow's Enigma', 'Barbara's Pasture'- mój najwspanialszy prezent od Hansa! 'Route 66' myślę, że też można uznać na perełkę. Ale oczywiście każdy zbiera to co lubi
kogra pisze:".......Inna rzecz że ja staram się używać bardzo mało chemii, a róż historycznych w ogóle nie pryskam, mają sobie radzić same ......"
I to jest zdrowe podejście do tematu........
Tutaj na pewno będą zdania podzielone, ale ja rozumiem też doskonale Tych, którzy nie życzą sobie ani jednej plamki na liściu. Ja też nie mam na tyle czasu żeby codziennie oglądać listki różom, jak mam stado innych roślin , do których trzeba by chociaż zajrzeć i skontrolować czy wszystko jest w porządku. Nie mówię, że nie używam chemii wcale, w tym roku musiałam 2 razy opryskać na mszyce bo było ich zatrzęsienie. Ale zrobiłam to dopiero w chwili krytycznej, nie rzucam się z opryskiwaczem jak zobaczę 5 mszyc

Trochę w miarę możliwości ściągałam ręcznie

Z drugiej strony takie ograniczanie chemii pozwala mi też ocenić w jakimś stopniu zdrowotność róż. Np. w zeszłym roku, kiedy było bardzo mokre lato, wiele róż było niemal łysych z uwagi na czarnuchę. Ale 'Susanna Tamaro', 'Roberto Capucci', 'Aphrodite', 'Stad Rom' i jeszcze kilka innych nie miało ani jednej plamki! Dzisiaj pewnie nie da się żyć zupełnie bez chemii, nawet tzw. gospodarstwa ekologiczne ją stosują, tyle że mają bardzo restrykcyjnie opracowane programy ochrony, konkretnymi preparatami + ochrona biologiczna. Patogeny stają się coraz bardziej agresywne i odporne, co też jest wynikiem stosowania naszej chemii i kółko się zamyka

Ja jeszcze mam inny cel ograniczania chemii, jeśli zacznę zalewać je bez umiaru czym się da, i powiedzmy że róże będą piękne, ani jednej plameczki, żadnego nakłucia od robala..i oddam taką różę Wam, i nagle częstotliwość oprysku się znacznie zmniejszy... śmiem podejrzewać że taka roślina będzie bardziej wrażliwa na atak patogenami. Być może się mylę, nie słyszałam żeby ktoś przeprowadził takie badania więc są to tylko moje przemyślenia nocną porą ;) Nie daję też po posadzeniu do doniczek zbyt dużych ilości nawozów, nie zależy mi na podpędzaniu róż "pod klienta". Mam podejście ogrodnicze, nie marketingowe

Róże nie są więc ogromne, niektóre nie są idealnie bez plamek, ale wierzę, że taka lekko surowa metoda obchodzenia się z nimi ma sens.
Orszulko Karol Wielki pewnie nie musiał toczyć aż takiej walki jak my w dzisiejszych czasach. Mamy znacznie lepszą broń, ale i wróg stał się bardziej zaciekły
Bestio, Aszko- czekam na zdjęcia Barona

Nie wiem czy mój mnie zaszczyci kwiatem ;) Muszę go najpierw znaleźć
Ale się rozpisałam, Red Bull jest niezły

Wybaczcie jak gdzieś składnia jest dziwna ;)