Dziś bez fotek, bo jakoś czasu brakło
Na początek niemiłe rozczarowanie: pojechaliśmy do ogrodniczek... a tam zamknięte
W tył zwrot i do Gliwic...
Posiedzieliśmy trochę, poodchwaszczałam, M dzielnie dosiewał cd. trawę w łatach... i przypomniało mi się o dziadku - byliniarzu

- wsiedliśmy więc w samochód i wróciliśmy bogatsi o 9 roślinek i ubożsi o 27 PLN...
W cenie 3 PLN za sztukę wybrałam sobie dwie ostróżki, hortensję krzaczastą, hortensję ogrodową, cztery roślinki, których nazwy nie pomnę (coś na B...)

i jedną, której nazwy pan nie znał, ale dorosły okaz był tak zabójczy, że musiałam...
Wszystko wykopywane na naszych oczach z piękną bryłą mokrej ziemi
No i potem latałam z kwiatkiem w garści i paniką w oczach... ale posadziłam wszystko...
Jakby mi mało było, u sąsiadki wysępiłam sobie jeszcze jedną cannę i trochę tojeści rozesłanej Aureum... a potem jeszcze dostałam wykopanego liliowca NN w kolorze jasnobordowym...
Aż mi mniej żal tej nieudanej wyprawy... tylko chciałam jeszcze jakąś pnącą różycę sobie dokupić
Smutne wieści na koniec - mogę już naocznie przekonać się jak wygląda czarna plamistość na liściach mojej nieulubionej żółtej, co to się pomarańczowa bardziej okazała
I małego hibiskusa mi coś trawi
Trudno... będziemy pryskać...
Słuchajcie, co kilka dni znajduję w ogrodzie małe dołeczki (bez korytarzy)... czy jeże mogą tak wygrzebywać? Bo jeże na pewno się pojawiają...
